24h na dobę tylko z nimi. Grrr, od nocnego przepychania się w łóżku, robienia porannego kakao, przez obiady, zabawy popołudniowe, wieczorną kąpiel, usypianie. W czasie, gdy mój mąż kąpał i usypiał dzieci, ja zazwyczaj odwalałam połowę pisarskiej roboty. Teraz nie mam na nią siły już około południa. Jestem przepojona kawą, fizycznie wyczerpana. Mam o wiele więcej obowiązków, dwa razy więcej powinnam zarabiać. Tylko kiedy, tylko jak?
Ostatnio mojemu mężowi wyznaczyłam zadania. Zadzwoniłam w piątek i ogłosiłam, że skoro nie ma żadnych obowiązków poza „umyć dupę i iść do roboty” to napisze trzy pisemka i zadzwoni do paru osób. Gdy o 11.00 w sobotę zadzwoniłam ponownie przyznał, że… dopiero wstał. A ja od 7.00 rano: przewijanie, kakao, 2 śniadania, zakupy, sprzątanie, pisanie i jeszcze kontrolowanie czy szanowny królewicz zrobił to, o co prosiłam.
I gdzie tu jest słaba płeć?
I żebym ja jeszcze jakąś feministką była. Nie! Ja chciałam dzieci rodzić i mieć chłopa, który o rodzinę zadba. A jestem ojciec, matka, sprzątaczka i żywiciel rodziny w jednym.
Pie****ę to!