Przez ostatnie 4 dni żyłam składaniem ławki ogrodowej. Ławka kultowa, zielona, z daszkiem i bujająca się. Kupiłam ją dokładnie 21 marca, kiedy to za oknem napierniczała dziewiąta z kolei tej wiosny śnieżyca stulecia. Najpierw chciałam ją rozłożyć i postawić w tym śniegu, żeby córki mogły z niej w zaspy skakać, ale że mi ręce do metalu przymarzały, to odpuściłam. Potem dziadek oświadczył, że może kiedyś ją zmontuje i schował gdzieś instrukcję obsługi. Postanowiłam więc wyciągnąć te puzzle 3D level 7 i samodzielnie, bez instrukcji obsługi i chociaż minimalnej wiedzy dotyczącej kluczy imbusowych zmontować to zielone cholerstwo.
Niektórzy na fanpejdżu pisali mi, że mam poczekać, aż CP wróci z przedszkola, żeby mieć kogoś do trzymania elementów. Inni twierdzili, że osoba, która potrafi zwichnąć kciuk wstając z kanapy, nie powinna zabierać się za takie rzeczy. Jeszcze inni krzyczeli wcinając popcorn i popijając colę „Dajesz Matka! dajesz!”. I zmontowałam. Bez daszka. Daszek mnie pokonał. A właściwie trzy odciski na dłoniach i upływ czasu, bo montowanie cholerstwa zajęło mi z 2 godziny, zwłaszcza, że do pomocy miałam CD, a ona nie potrafi podać klucza „dziesiątki”.
Po dniu przerwy, podczas którego leczyłam pęcherze na dłoniach, uznałam, że czas dzieło zakończyć. Warto wspomnieć, że nawet znalazła się instrukcja obsługi, ale po rzuceniu na nią wzrokiem uznałam, że wcale nie jest pomocna, a wiedza, że tam były różne nakrętki i że podkładki trzeba zakładać pod każdą śrubę, mnie demotywowała. Poszłam więc zmontować daszek i gdy już go przykręcałam okazało się… że źle skręciłam całość i daszek zamiast uchylać się od przodu do góry, będzie się uchylał od tyłu. Jak nie kumacie o co chodzi, to tylko napiszę „ch**nia z grzybniom i patatajom by z tego wyszła”.
Rozkręciłam więc całą huśtawkę i skręciłam jeszcze raz poprawnie, ciesząc się niezmiernie, że mogę iść się pobujać.
Oczywiście CP powiedziała, że ona się boi i huśtać się nie będzie, babcia, że trzeba ławkę przenieść w inne miejsce, dziadek, że to, że mi zostały jeszcze jakieś śrubki i podkładki oznacza, że coś pochrzaniłam, a CD woli piaskownicę.
Czyli cała ławka dla Ciebie!!! 😀
Czyli jakże niepotrzebna wdzięczność została okazana 😉
Wsiąść na rowerek też na początku CP się bała! Korzystaj póki możesz, zaraz ten strach jej przejdzie, i nie będzie chciała zejść 😉
się namachałaś to teraz zasiądź 🙂
jestem dumna z Matki:) Ja bym sie nie bała hustac:).Zawsze zostaja jakies srubki,to srubki zapasowe;)
I tym sposobem nikt Cię nie podsiądzie. Może to jest sposób… kup jeszcze do kompletu 'dżakuzi’ do samodzielnego montażu i też będziesz miała je tylko dla siebie 😉
szczęściara, na moją gramolą się obie córki w zabłoconych butach, dwa psy i mąż 😛
http://www.kreskowki.tv/kreskowka/pokaz/4700/swiat_wedlug_ludwiczka__odcinek_13__fanatyk_ramblera moze CD wyrobi sie jak Ludi przy Ramblerze ;p
Chińszczyzna niehuśtana
[…] zorganizowała, a to wyszło 100 km w obie strony, tylko napiszę, że ja się poddaję. Bo o ile pamiętną huśtawkę złożyłam samodzielnie z małą pomocą dwulatki, bez instrukcji obsługi i do tej pory tylko […]
[…] Huśtawkę zmontowałam, to i trampolinę zmontuję! – powiedziałam […]