Ojciec Biologiczny to jednak świnia jest ja Wam powiem. Jak tylko zapominam, dlaczego się z nim rozwiodłam, to on mi zaraz przypomina i całuję próg sądu wojewódzkiego, że się nam udało rozstać szybko i bez ceregieli.
Miała przyjechać moja sis, żeby pogadać, więc on mówi „To pojadę po ciasto, kawę zrobimy”. Bo wiecie, on u mnie gości jak u siebie przyjmuje, chociaż to dziwne, bo myślałam, że w Holandii to się paluszki tylko na stole stawia. Ja na to powiedziałam z wrodzoną gościnnością, że bez sensu będzie jechał po ciasto, jak ona tylko na chwilę. Ale pojechał. Serniczek kupił. Pokroił, dał siostrze, dzieciom, sobie wziął, a dla mnie nic nie zostało, bo ponoć nie chciałam…