Wiecie, co mnie strasznie, ale to strasznie, no po prostu nieprzeciętnie wkurza?
Jak mi ktoś daje „dobre” rady, chociaż wcale o to nie proszę.
Dlatego błagam, zanotujcie sobie, że jak piszę:
„Jaką kurtkę kupić na zimę: granatową czy czerwoną?”
to możecie napierdalać całymi zdaniami, że granatową albo czerwoną, w ostateczności, że żółta to teraz hit mody i pewnie by mi pasowała.
Ale jak napiszę, że mam pomarańczową kurtkę z czarną lamówką, to nie oczekuję informacji, że chujowo w niej wyglądam, zatruwam środowisko, bo poprzednia była jeszcze dobra, a potem wyląduje na śmietniku i że w ogóle to powinnam schudnąć, ale nie 1200 kcal, bo to niezdrowo. I jeszcze pytania z wyrzutem, dlaczego kupiłam wycieczkę w biurze podróży, skoro one bankrutują jeden po drugim, a podróż na ośle jest tańsza i zajebista?
Kumacie? Bo odkryłam, że mam cellulit i nie wybaczam.