Ponieważ urodziny CP niedługo, goście przyjdą i zdjęcia będziemy robić zarządziłam wizytę u fryzjera. Całej naszej babskiej trójcy. Akurat niedawno w DDTVN był reportaż o jakimś salonie fryzjerskim dla dzieci, w którym to mamy opowiadały, jak to dzieci histerycznie reagują na wizytę u fryzjera.
Po tym, jak fryzjerka obcięła moje włosy, na fotel wskoczyła CP. Od razu oznajmiła, żeby jej włosów nie ścinać za bardzo, bo ona chce wyglądać jak piękna księżniczka. Oczywiście na to czy wygląda, czy nie, wcale nie ma wpływu długość włosów, tylko to, że są blond i skręcone jak sprężynki. Wszyscy na nie zwracają uwagę, a rosną tak wolno, że ostatnio były ścinane gdzieś w okolicach roku 2010. Córka Pierwsza siedziała na fotelu z miną wielce skupioną.. ba! rzekłabym nawet, że obrażoną, ale ostatecznie podcięcie końcówek, obcięcie grzywki i wycieniowanie kosmyków okalających buzię uznała za krok odpowiedni. W tym czasie Córka Druga szalała po salonie. Spoważniała nieco na fotelu, ale nie odezwała się ani słowem, dopóki nie doszła do wniosku, że chyba głowy jej nie zetną. Wtedy zaczęła się śmiać, kręcić, wiercić, wygłupiać. Na szczęście też ma włosy kręcone, więc wszelkie niedociągnięcia fryzjerki łatwo ukryć. Za nas trzy zapłaciłam tyle, ile się płaci za jedno dziecko w tym specjalnym salonie….