Gdy zapada wieczór

Napisać, że zapada zmrok nie mogę, bo okna mamy od zachodu, więc akurat wieczorem jest tutaj najjaśniej. Bardzo mnie to zimą wkurzało, bo moje poprzednie mieszkanie miało trzy okna od południa, więc było słoneczne, a tutaj wiecznie toniemy w mroku. Oprócz wieczorów, kiedy akurat moje dzieci kładą się spać.

Tak, o czym to ja… Siorbię drinka, więc wybaczcie. Chociaż dla mnie drink to 100 ml wermutu i 150 ml sprite’a, to łeb mam słaby.

No, o czym to ja?

Kładę dzieci spać. Marzę o tym, żeby się od nich uwolnić, bo mam jeszcze robotę na wieczór. Czyli leci powtórka Rodzinki.pl i Lista Przebojów Trójki w tle, Matka chce poklepać w klawiaturę….

O czym to ja?

A! Wieczór. Córki wykąpane, rozmowa z Ojcem Biologicznym zaliczona (ostatnio jestem moderatorem, bo jak gadały same, to w sumie nic nie mówiły. CP czasami coś śpiewała. Teraz ja siedzę z nimi i podrzucam: to opowiedz, co dałaś dzisiaj w przedszkolu pani. CP odpowiada: eee…. kwiaty? Koniec dialogu z ojcem.)

O czym to ja?

A, ubrałam je w piżamki, łóżka odgruzowałam… dosłownie, bo Córka Druga codziennie powiększa dziurę w ścianie i zwala tynk bezpośrednio na pościel Córki Pierwszej, położyłam do łóżka, przyniosłam picie, smoczka, przykryłam kołderką, przeczytałam bajkę, wyściskałam, wycałowałam, sapnęłam ciężko podnosząc się z łóżka Córki Pierwszej, a od czekolady to nie chudnę i poszłam do kuchni. Zrobić sobie pić. Okazało się jednak, że lód mi się skończył, więc zaczęłam nalewać wodę do foremek.

I słyszę…

Słyszę coś, czego nienawidzę. To mnie doprowadza do szewskiej pasji, do dreszczy, gęsiej córki, eee… skórki, sprawia, że żałuję seksu bez zabezpieczenia bardziej niż wzięcia kredytu na to zakichane mieszkanie z oknami od południa.

O czym to ja….

A, płacz Córki Pierwszej słyszę. Nie taki, jak się walnie, albo Córka Druga ją ugryzie, tylko płacz pod tytułem: „Moje 4-letnie życie jest do dupy, bo matka znowu mnie zawiodła”. Leję więc wodę do tej cholernej foremki na lód i staram się głęboko oddychać.

– Co się znowu stało????

– Buuuuuuu

– No co????

– Puść nam Kopciuszka.

Ożeszfak. Kopciuszek. Pieprzony audiobook z komórki. Leci od pół roku, co wieczór. Jakby mnie obudzić w środku nocy, to bym całego wydeklamowała, a trwa chyba kwadrans.

– Uspokój się! Zaraz przyjdę.

– Buuuuu, Kooooooopciuuuuuuszek.

I w tym momencie zaczynam zastanawiać się, ile kasy mam na koncie i czy mi starczy na dwie wizyty u psychologa.

– Zaraz!!!

– Buuuuuuuu, no chodź już!

I tutaj pada kilka słów. Część szepcę pod nosem, bo nie powinny dolecieć do uszu czterolatki, reszta brzmi mniej więcej tak:

– No cholera jasna, czy ja mam się rozdwoić??

albo:

– Nie mam motorka w tyłku! Zaraz przyjdę.

I już wiem, że wieczór nie będzie udany. I że nawet ten wermut ze spritem, bez lodu, bo dopiero go chciałam urodzić… zrobić, nie pomoże. Pędzę na złamanie karku, znajduję zakichaną komórkę, nastawiam Kopciuszka. Córka Pierwsza odpuszcza. Biorę drinka, siadam z laptopem na kapie, włączam TV, radio i gdy już myślę, że spędzę spokojny piątkowy wieczór, zza szafy wychyla się Córka Druga.

– Cześć mamo! Siku chcę….

 

 

 

edit półtorej godziny później Córka Druga wciąż nie śpi. Zjadła ze mną zapasy groszku strączkowego. Jak się groszek skończył w misce, to otworzyła mi buzię i zaczęła szukać w zębach. Bosko.

10 odpowiedzi na “Gdy zapada wieczór”

  1. Kasia K. pisze:

    No patrzaj, podobnie mam. Trójka zapodana (tylko filmu niet, bo telewizor w pokoju z dzieciakiem został), rozsiadłam się w fotelu i co? i syrena się włączyła……….. Eh!

  2. alex pisze:

    Ehh, Córki niezawodnymi uprzykrzaczami, tfu, umilaczami wieczorów 🙂 Dasz radę Matko, będzie dobrze 🙂

  3. PeugeotCikowa pisze:

    leżę i kwiczę 🙂

  4. Jacquelane pisze:

    Mój zasnął na spacerze z kabanosem w jednej ręce i kromką chleba w drugiej o godzinie 17… wstał po 19. zadowolony bardzo biega do tej pory. A ja zawsze myślałam, że dzieci zasypiające podczas jedzenia to bajki są.

  5. enenka pisze:

    a ja swoją zabrałam na plenerowe spotkanie naszego bloku i o 21.30 padla jak zabita. Ale co fakt to fakt – odliczam zawsze czas do fajrantu jak szefowa pójdzie spać i szlag mnie trafia jak Ona się budzi i mędzi. Byle do pełnoletności! Potem będzie gorzej.:)

  6. kropka306 pisze:

    Oj tak, uwielbiam chwile, kiedy już, już kończę robić sobie wyczekaną, zasłużoną kolację, włączam telewizor, zasiadam przed kompem z nadzieją, że na dziś wolne i słyszę „mama! siusiu/kupa!”….a potem przez 15 min. siedzi na kiblu i śpiewa :/

  7. Anka77 pisze:

    noooooo…. są takie wieczory, że nic tylko palce gryźć he he :o))) ale wolę takie niż wcześniejsze, gdy mały gorączkował – oscylował wokół 40 st. – i kiwałam się koło niego na łóżku, co kilkanaście minut podnosząc go i owijając w mokry ręcznik, sama cała mokra od niego i przysypiając trzymając go jednocześnie w objęciach :o))) przypominał mi się wtedy poród, gdy przysypiałam na kilka minut, żeby obudzić się na chwilę na małe sapanko, syczonko i oddychanko he he :o))) a swoją drogą to mój synek jest jak CP – jęczy, buczy, mruczy, wzdycha i takie tam… jasna cholera, czasami to naprawdę tak lecę w powietrze, że nie mogę z nim przebywać w jednym pomieszczeniu :o)))

  8. Moni@ pisze:

    Nie no…ta końcówka mnie rozwaliła…ale się uchichralam 🙂 🙂

  9. D. pisze:

    Hehe dobre! Przynajmniej dziecko zadbało o to byś wszystko dobrze przeżuła i przełknęła, bo jak nie to ona zrobi to za ciebie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *