Jak wygonić złą energię?

Matka się wyżyć dzisiaj musiała. Za cały przerąbany weekend, którym tak rządziły córki, że Matka wczoraj wieczór przeryczała i zeżarła litr lodów czekoladowo-kawowo-nugatowych. Przez 48 godzin na dobę były wrzaskliwe, płaczliwe, wszystkochciejące na już, na natychmiast, na w trymiga. Matka tego nie wytrzymała i gdy Córka Druga odwaliła wieczorną histerię, doszła do wniosku, że się na Matkę nie nadaje, nie chce mieć dzieci, ani tych, ani żadnych. Ale z tymi co są za bardzo nie ma co zrobić, więc trzeba jakoś odreagować. Zawiozła więc Matka Córkę Pierwszą do placówki oświatowo-wychowawczej, po drodze spotykając znajomą, która zamiast „Cześć” powiedziała tylko:

– To nie jest mój dzień….

I obie zgodnie uznałyśmy, że coś się dzieje, coś wisi w powietrzu, wojna będzie albo inna katastrofa, że te dzieci takie nie do wytrzymania.

Jak tylko z Córką Drogą dobiłam do domu, wyciągnęłam największą kosiarkę, jaką kryła piwnica dziadka, ustawiłam najniższy poziom koszenia, tak żeby przejechać po wszystkim równo i bezlitośnie i dawaj, w upale, pchać ciężki sprzęcior zaczęłam. Zemściłam się na trawie, na pokrzywach, na ostach i przypadkiem na mrowisku oraz jednej żabie. No niestety, raczej już nie pokumka. Miejmy nadzieję, że nie osierociła małych dzieci.

Po takim godzinnym koszeniu miałam piasek we włosach, trawę w ustach, bąble na nogach, bo wlazłam w te pokrzywy i wystraszone, siedzące cichutko w kąciku dziecko, które nigdy Matki w szale takim jeszcze nie widziało. Efekt tego był taki, że waląc w mordę wszelkie poradniki o zdrowym odżywianiu, zrobiłam dziecku pierogi z mrożonki, poszłam na spacer, na ploty z koleżanką, Córkę Pierwszą odebrałam z placówki godzinę później niż powinnam (podobno nawet się nie zorientowała), do końca dnia nie wpuściłam tej szarańczy z moimi genami do domu, tylko wypasłam na tej skoszonej trawie i o 20.15 położyłam radośnie do łóżek. Do tego całą robotę pisarską na dzisiaj zrobiłam w 45 minut, a lodów nie ruszyłam wcale.

Jak kto chce, żeby mu skosić trawę, to adres proszę w komentarzu. Bo moja tak szybko nie odrośnie, a córki to na pewno mnie jutro, najdalej pojutrze wkurzą tak, że z tą kosiarą na plecach przyjdę.

28 odpowiedzi na “Jak wygonić złą energię?”

  1. dadacia pisze:

    małopolskie tez wchodzi w grę?mam jakieś 30arów do koszenia z czego 15 tak konkretnie już zarosło 🙂
    i racja coś było w powietrzu bo moja C tez dawała czadu…

  2. Bekat pisze:

    Ja zapraszam 🙂
    U nas taka prawie do pasa na ogrodzie. Mąż przedwczoraj zaczął ale wymiękł. Tylko, że ja prawie na drugim końcu Polski…. To MS by chyba chandra przeszła po drodze w korkach…

  3. Diantus pisze:

    A myslicie, ze tylko wam matkom upaly doskwieraja. Wiecej wyrozumialosci.

  4. mm pisze:

    Łódzkie moze być?
    Wzorem mojej koleżanki w takich chwilach udaję się do lodówki coby nalać 50 ml likieru tudzież czegokolwiek innego i złapać dystans do sprawy…

  5. mm pisze:

    Matko, Twój zegarek na stronie jakiś opóźniony….

  6. ewelina pisze:

    Karpacz zaprasza na koszenie trawy 😉 tyle, że u nas kosimy ją specjalnym traktorkiem, za dużo tego cholerstwa jest. Także matka by sobie pośmigała więc przyjemne z pożytecznym 😉

  7. Ja się tak dzisiaj mściłam na trawie i wszystkim co w niej miało jakiekolwiek życie. Oczywiście do takiego stanu także doprowadziły mnie wszystkochciejące na już córki.
    Pozdrawiam:)

  8. Anka77 pisze:

    Matko S. – jesteś świetna… i tak trzymaj :o)))

  9. basia pisze:

    Nie chcę cię Matko do trawy,bo u mnie w ogrodzie ropucha ma swój domek,nawet plany przez nią musiałam zmienić bo ją lubię.
    Pozdrawiam.

  10. D. pisze:

    Ja póki nie pracowałam to zawsze sprzątałam gdy się tak porządnie wkurzyłam. Dlatego dom lśnił czystością, teraz po prostu wychodzę (z siebie). W sumie zaraz wracam do domowych pieleszy bo w grudniu drugie na świat wydam.

  11. Meipu pisze:

    To ja zapraszam do mnie! Na podwórku trawy się znajdzie, a jak mało będzie to na spacer na łąkę pójdziemy, sąsiad wybaczy 😛 A i kawę dam, i nawet lody w zamrażarce siedzą. Dzieciaki puścimy w ogrodze samopas, wodę wlejemy, oczy zamkniemy i tak będziemy z kosiarą w tle relaksu zażywać! A co!

  12. Izabelka pisze:

    Nie zgłaszam się do koszenia trawy bo jej nie mam 🙂 Ale jakby stan osiągnął apogeum, to Wielkopolska zaprasza – załatwimy kombajn i Matka S. sobie żyto pokosi 😀

  13. Jadźka pisze:

    Zdecydowany wypas 🙂
    Obawiam się Matko, że ja już wszystkie takie możliwości u siebie wykorzystałam i trawę wszelaką skosiłam. Wygląda na to, że są dzieci bardziej potworne niż Twoje 😉 Te dzieci nazywają się NASTOLATKI.

    U will C…

  14. ewa czeplina-kozicka pisze:

    Słuchaj z tych odpowiedzi wynika ze najbliżej masz do mnie – powiat starogardzki – u mojej mamy trawa rośnie jak szalona, nawet dzieciaki możesz wziąć, w ogrodzie basen, trampolina, namioty i zjeżdżalnia, ty z kosiarką a ja za tobą z grabiami 😉 a potem na tarasie usiądziemy i nawet siły na lody nie będzie…

  15. Mamma Mia pisze:

    eee tam, jeśli łańcuchem do studni nie przywiązałaś, to Ty normalna jednak matka jesteś :::))))

  16. dita pisze:

    ja to bym sobie sama pokosiła, tylko żeby ktoś się dzieckiem zajął…

  17. Ciufcia pisze:

    Mój ojciec chętnie skorzysta z pomocy :). Tylko Matko Kochana, czy zamiast kosiarki może być kosa? Sprzęt ów jeszcze bardziej krwiożerczy :). A ojciec trawę dla darmozjadów (czyt. królików) potrzebuje, a kosiarką „trawy spożywczej” nie kosi…

  18. batumi pisze:

    Na razie u nas skoszone, ale w przyszłym tygodniu mogłabyś o Kaczki zahaczyć…
    To w pomorskiem, bez obaw.

  19. matka_de pisze:

    Ja to nawet trawy do skoszenia nie mam. I jedyne jak mogę się wyżyć to zapakować dziecię do wóza i popylać góra-dół, bo na górzastym osiedlu mieszkam. Ewentualnie mogę sobie porzucać klockami o ścianę, gorzej jak dziecię zaczyna naśladować 😉

  20. Wojna mówisz? To by wyjaśniało wiele z wczorajszego zachowania mojego syna. Po całym, naprawdę ciężkim dniu, mieliśmy trwającą grubo ponad godzinę histerię o, Uwaga!, niewłaściwy kolor smoczka. Nawet trawy sobie nie pokoszę, bo nie mam, jedynie szczypiorek w lodówce, ale i tak mało. No i muszę te lody wchrzaniać, no muszę…

  21. rodzyneq pisze:

    Noooo… Mojej Młodej w nocy zebrało się na kizianie! I tak mnie kiziała do 4:00 i nawoływała mama i się przytulała, a jak wreszcie zasnęła i ona i ja to mi cholerny budzik o 4:40 zadzwonił i trza było wstawać, do pracy na chleb iść zarabiać… Trawy nie mam, bo w bloku mieszkam ale może przegląd ubrań w 3 szafach razem uskutecznimy? Lody są, wermut i sprite też? A córki MS i moje z tatusiem ido dinozaurów wyślemy! Także świętokrzyskie zaprasza!

  22. Magda pisze:

    Etam od razu po Polsce jeździć. Wpadnij do Redy, niedaleko masz, paliwa za dużo honda nie zje, gwarantuję głupawkę i lody a nasze dzieciuchy jak się nie pozabijają to przynajmniej pobawią razem a my mogłybyśmy udawać, że nic nie słyszymy ;))))

  23. mamahania pisze:

    Dobre:) A z kosiarka przylecisz? Moja nie daje rady a trawe mam juz do pollydki:) Chociaz do mnie to chyba jednak za daleko…

  24. Moe pisze:

    Oj, u nas też proch i przebitki w ruchu… Moje anielskie do przedwczoraj dziecko usypiałam dziś na rękach. Moje starsze jeszcze-do-niedawna-anielskie dziecko postanowiło zacząć się emancypować. W d… znaczy głowach im się poprzewracało od nadmiaru słońca, czy jak?

  25. Meipu pisze:

    No do mnie też tragedii nie ma bo w okolicach Lęborka mieszkam 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *