Około godziny 13.00 chciałam wam napisać, że nie dam rady. Że nie potrafię. Że prawdopodobnie każdy na moim miejscu zrezygnowałby już na starcie. Że po prostu NIE DA SIĘ. No NIE DA SIĘ posprzątać naszego pokoju.
Ale się zaparłam. Wykorzystałam potencjał, z jakim się dzisiaj obudziłam. Nadwyżkę energii, którą normalnie wyładowałabym na swoich okropnych, marudzących, brojących, pyskujących dzieciach. Ale nie. Zajęłam ręce pracą. Marudzenie zagłuszyłam odkurzaczem. Złośliwie wywaliłam część pierdół. Sru, do kosza!
I dało się!
Widzę podłogę.
Regał na dole ma książki, u góry zabawki.
Pudło na kółkach stoi sobie pod regałem.
Dzieci mają pusty stolik, przy którym rysują.
Dziękuję światu za sobotę! Mogę teraz z czystym sumieniem, szczęśliwa, w czystości, bez posmaku kurzu w ustach usiąść na kanapie… i wziąć się za pracę zarobkową!
Czekam na oklaski!
Cud świata 🙂
Skąd ja to znam 😀
Brawoooooo
Brawo, brawo, brawo!!! 🙂
klask klask klask 😉
ja zwykle po porządnym sprzątaniu mam więcej energii na reszte prac 😉 ale takie „napady” mam tylko tuż przed okresem 🙂
no i sprzatanie jest najbardziej wkurzającą czynnością na świecie-sprzatasz pół dnia dzieci w pół godziny robia jeszcze gorszy burdel….
Kobieto jak Ty dałaś radę to i ja dam 🙂 Wyruszam na wojnę z zabawkami 😛
Tak trzymać, muszę wziąć z Ciebie przykład 😉
No pacz…a niektórzy potrzebują do tego kamer telewizyjnych i Małgosi Rozenek :p A Ty tak sama z siebie! Oklaski, oklaski! 😉
też mam czasem takie przypływy energii i całą chałupę od stóp do głów wysprzątam w jakieś 3 godz. Obyśmy więcej takich przypływów miały to utrzemy nosa perfekcyjnej pani domu 🙂
Oklaski:))) Ja dziś palcem nie kiwam, no może z wyjątkiem kiwania na klawiaturze laptopa;)
brawo 😉
ja dziś z takim zapałem zabrałam się za łazienkę i kosz z praniem 😉
Ja jak wczoraj zabralam sie za pranie to moja pralka tak namietnie prala i prala ze az jej nozka odleciala 😉
klap klap klap!:)
Podziwiam!
Bo u mnie sprzątanie to syzyfowa praca: ja wkładam, Młody wyjmuje. Ja wkładam, Młody wyjmuje 😀 No, chyba że go wsadzę na odsiadkę do łóżeczka, tylko wtedy ból głowy od ryku niezadowolonego małego szantażysty gwarantowany 😀
dzielna Matko S – brawo!
Brawo! Podziwiam Cię za Twoje samozaparcie. U mnie sprzątanie zabawek to syzyfowa praca – bałagan nigdy się nie kończy. Nie wiedzieć czemu moje córki za najlepsze na świecie miejsce do swoich zabaw uznały nasz pokój dzienny. Niepojęte jest dla mnie to, co dzieci potrafią zrobić z całkiem niemałego pokoju w ciągu zaledwie 15 minut – lej po bombie to czasem małe miki przy moim mieszkaniu. Gdy córki się bawią i wyciągają swoje klamoty, nagle stają się głuche – oczywiście tylko na mój głos i prośby w stylu „posprzątajcie, proszę, zabawki, którymi się już nie bawicie”. Słuch przywraca im ostra komenda i włączony minutnik z limitem czasu na porządki. 🙂 Ręce opadają…
o tak, jak ja lubię ten moment tuz po wysprzątaniu :)….szkoda tylko że on ulotny niczym kamfora i trwa raptem kilka chwil 🙂
Popieram. Bo harmider późniejjj…. oj, lepiej nie mówić 😉