Księgowa mnie upiła.
No naprawdę.
Ja się spytałam o coś, a ona mi zaczęła o zusach, nfzetach, odliczeniach podatku, wzięłam kieliszek wina, żeby to przetrwać, potem drugi kieliszek wina, postanowiłam, że zakładam firmę, bo wiadomo, że najlepiej firmę zakłada się w głębokim kryzysie gospodarczym, przy okazji dowiedziałam się, że nie odliczę ani wina, ani wesołego majeranku, ani karmy dla kota od podatku, chociaż kot to atrybut każdego twórcy wyjątkowych treści, a przy okazji się upiłam.
Strzeżcie się księgowych.
Tak przy okazji — spytałam swoje najlepsze przyjaciółki, jaką nazwę dać mojej nowej firmie (seo copywriter), a one mi mówią, że KopJarka. No kurwa, zaraz mnie wsadzą i to nie za brak odprowadzania podatków.