Dzieci na podwórko wypchnęłam, co by w domu nie śmieciły, syfu nie robiły, hałasu i żeby sobie żarcia szukały w trawie. Ponieważ Córka Pierwsza fanką zabaw w ogródku nigdy nie była, wyciągnęłam ze strychu piłkę do skakania, konia na biegunach, zjeżdżalnię, autko, biegówkę, rowerek z pedałami i namiot. Taki prawdziwy, biwakowy namiot. Piaskownica nieco wyschła i można w niej przesypywać piach, nowe myszy się nie pojawiły. Córki bawiły się całą niedzielę: biegały, skakały, ślizgały się i … robiły burzę piaskową. Nie dociekałam co to, grunt, że cisza w domu była. Aż wieczorem jeszcze raz poszłyśmy do ogródka.
– Mamo, pokażę ci burzę piaskową.
– No pokaż.
CP podeszła do piaskownicy, wzięła w garście piach i…. wyrzuciła go w górę tak, że opadł prosto na włosy, kurtki, oczy, nosy córek. Akurat dzień po tym, jak dziadek powiedział, że trzeba oszczędzać wodę, bo szambo się przepełni, a wywiozą je dopiero w poniedziałek. Dlatego CP polazła dzisiaj do przedszkola po szybkiej wieczornej kąpieli z piaskiem we włosach. Miejmy nadzieję, że wytłumaczy paniom, że tak już jest… jak się przeżyło burzę piaskową.
*Wpisu nie sponsorował producent piłek do skakania, koni na biegunach, zjeżdżalni, autek, biegówek, rowerków z pedałami i namiotów. Żwirownia także nie 😉
A jakaś kopalnia piasku przypadkiem nie sponsorowała wpisu? 😉
To może chociaż wywoziciel szamba? 😀
Ani Pan Bóg, który stworzył niedzielę.