Córka Druga użarła Córkę Pierwszą. Nie pierwszy raz, żarła ją już wielokrotnie, ale teraz udało się jej zedrzeć skórę z klatki piersiowej i zrobić dużego siniaka.
Zwykle nie wkraczam. Jeśli CP wyrwała CD zabawkę, a CD się wścieka, wiem że za chwilę i tak będzie odwrotnie. I że jeśli stanę po stronie CD, to CP będzie czuła się pokrzywdzona i odwrotnie. Więc dopóki nie leje się krew, nie wkraczam. Dzisiaj było ostro, więc reprymendy były dwie: nie wyrywa się zabawki, nie gryzie się siostry. I tyle.
Bo za chwilę Córka Pierwsza zaczęła jęczeć, że chce pić. I gdy byłyśmy w drodze do kuchni natknęliśmy się na Drugą niosącą w swoich malutkich, pulchnych rączkach dwa kubeczki z sokiem. Jeden dla siebie, drugi dla siostry.
Bo często słyszę monolog Córki Pierwszej do Córki Drugiej:
– Hej, daj buziaka! Tak cię bardzo kocham moja malutka! Ty jesteś taki łobuz!
I robi za tłumacza.
– Yyyyy – Córka Druga.
– Ona chce chlebka z tym czekoladowym masełkiem – mówi Córka Pierwsza i zwykle ma rację.
Gdy jeżdżę z Pierwszą rowerem i mijamy psa zawsze słyszę to samo:
– A Córka Druga to lubi psy. Ja to wiem, chociaż ona nie mówi jeszcze, bo nie ma wszystkich zębów.
Zawsze musi wspomnieć o Córce Drugiej. I bardzo często to z nią pierwszą wita się po wyjściu z przedszkola.
A że się czasami pogryzą albo powyrywają sobie parę kosmyków włosów…. Uznałam, że to drobnostka, w którą nie będę ingerować. Mam za dużo innej roboty.