Nie, żebym dzieciom żałowała, ale…
Wiecie… ja lubię sery. Ogólnie serem mnie można przekupić, a z Rumunii to wiozłam z kilogram. No i wczoraj wpadłam do sklepu i sobie wybrałam takie do próbowania, co by je potem z oliwką, kaparami, gruszką, orzechami etc. popróbować, jakiś koryciński z czosnkiem między innymi. I one to nie kosztują 12 zł za 10 kg jak seropodobna masa, którą się nas karmi w tanich pizzeriach, tylko wiecie… auto mogłabym przelakierować za to, czyli 62 zł/kg.
I powtarzam, nie, żebym dzieciom żałowała, ale jak widzę, że kroją prawdziwą holenderską goudę z dodatkiem pesto w plastry grube na 2 cm i wkładają ją w kajzerkę z majonezem, żeby za 3h, po wyjęciu z plecaka, zjeść ją na szkolnym korytarzu, to jakoś tak jednak serce mnie boli i nawet 500+ tego nie zmieni…
Jeśli zjada, to chyba jednak mniej boli.
Czuję ten ból, gdybym wyjmowała tę bułkę z plecaka po trzech dniach.
Oooo, właśnie! Dopiero by Cię bolało!