Wpis powstał przy współpracy z portalem „Zarządzanie kaloriami„
– Skoro się wyprowadzam, to może chcesz mój ekspres do kawy? – spytał OB, gdy przyjechałam po córki.
– Mogę chcieć.
– Trzy dyszki – zażartował.
– Jak ja cię podsumuję za 8 lat zakończonego fiaskiem małżeństwa, za 3 lata mojego samotnego macierzyństwa, to….
– Dyszka?
Ostatecznie dał za friko, jeszcze kawę dorzucił, bo ekspres na tak zwane „pady” jest. Kawa wychodzi z niego dobra, chociaż najlepszą zrobiłam sama na progu bagażnika naszego niewidzialnego Nissana.
I dobra też była kawa mrożona w Delft, w knajpce o wdzięcznej nazwie „Bagels & Beans”. Z lodami. Znaczy kawa z lodami, bo knajpa była z bajglami.
– Nie będę się ważyć po wakacjach – powiedziała moja siostra zagryzając dwa dni później belgijskiego gofra z bananem i bitą śmietaną.
Ja się zważyłam. Nie przytyłam ani grama, chociaż nie można powiedzieć, że nasza dieta była odchudzająca. Frytki, frytki, gofry, gofry, czekoladki i wszelkie napoje typowe dla Belgi, to nie jest menu, które polecam na co dzień. Jednak wraz ze spożyciem wysokokalorycznych pokarmów, wzrastała nasza energia do zwiedzania, a tej musiałyśmy mieć mnóstwo, bo na nogach pokonywałyśmy codziennie kilkanaście przynajmniej kilometrów, drepcząc po parkach, placach, kościołach, pałacach, dworcach, parkingach, tunelach, stacjach metra. Udało się nam więc spalić całkiem pokaźną porcję kalorii, nie muszę wdrażać żadnego planu odchudzającego, chociaż chętnie powróciłam do „normalnego jedzenie”. Bez frytek o gofrów.
Bo ja ogólnie to diet nie lubię. Te z gazet, w których jadłospis ułożony jest na cały tydzień i obejmuje twarożek, sałatki z produktów, których nie sposób znaleźć w wiejskim sklepiku i składające się z rzeczy, których normalny człowiek nie zjadłby nawet pod groźbą śmierci (taki jarmuż na przykład), nie są dla mnie. Przeżyłam jednak epizod, kiedy to moje nadmierne liczenie kalorii skończyło się nieomal psychiatrykiem i złamaniem mnie w pół. Gdy zaczęłam jeść i mój stan psychiczny wrócił do normy, uznałam, że jestem szczęśliwsza, gdy mam figurę modelki… L a nie S i gdy czasami mogę sobie pozwolić na coś słodkiego. Na przykład takie małe kuleczki w czekoladzie….
Odkąd dietę mam zrównoważoną, opartą o produkty zdrowe, ale jednocześnie niewykluczającą także drobnych przyjemności, czuję się dobrze w swojej skórze. Jestem też bardziej towarzyska. Restrykcyjna dieta sprawiała, że nie uczestniczyłam w spotkaniach, bo na każdym jedzono lub pito produkty, których wg diety jeść absolutnie nie mogłam.
Dzisiaj wiem, że przemiany materii nie mam piorunującej, nie jestem także osobą pracującą fizycznie czy też spędzającą na siłowni długie godziny, dlatego staram się codziennie dietę bilansować, by mieścić się w określonej dla mnie normie. Według strony Zarządzanie Kaloriami codziennie powinnam spożywać 1859 kalorii (zakładam siedzący tryb życia, chociaż w wakacje więcej czasu spędzam na rowerze, czy pływając w jeziorze), a moje BMI ma wartość odpowiednią dla osoby z prawidłową wagą.
Dodam tylko, że w szpitalach ponoć też dostarczają pacjentom odpowiednią porcję kalorii. Jednak nie wzorujcie się na menu opartym o pasztet MOM i 3 pajdy chleba. Bez warzyw, owoców, kaszy dieta 1500 nie wyjdzie Wam na dobre….
Z wpisem zgadzam się w całej rozciągłości, dobrze znać potrzeby swojego ciała i odpowiednio dostosowywać dietę bez zarzynania się, a za to z lodami i czekoladą od czasu do czasu. Natomiast link… no zajrzałam tam nawet, ale w pierwszym tekście trafił mi się „napój dedykowany sportowcom” i aż zęby bolą od tej bezmyślnej kalki. Rozumiem, że na etykiecie jest napisane „Dla pana Ryśka, kulomiota” 😉
Haha. No też nie lubię takich dedykacji 😉
taka diete to i ja lubie 🙂 z maslem orzechowym to moge jesc nawet te tekturowe chlebki albo ryzowe wafle
czy masło ciasteczkowe to coś bardziej w typie orzechowego czy nutelli?
Tego nie da się porównać z niczym
no ale jakby tak chociaż w przybliżeniu 😀
przez Matkę musiałam zjeść Kit Kata 😛
To jest pasta /krem/masło słodkie zrobione z pierniczków. Tak ogólnie rzecz ujmując
Gdzie to się kupi?
dokladnie, to gatunek sam w sobie. Kasiu, jesli kojarzysz swiateczne ciasteczka korzenne, to tak jakbys je zmielila i zamienila w mase o konsystencji masla orzechowego 🙂
W Belgii, Holandii i necie
W UK tez jest
Nie byłam w UK, to nie widziałam
dlatego raportuje, zebys wiedziala, ze jest jakbys sie wybierala
Marjanna jest…:)
oj, to dobre musi być 😛
Lepiej nie probowac, uzaleznia od pierwszej lyzeczki
i we Francji. W PL tez bywa w Piotrze i Pawle, almie i kuchni świata. Choć w cenach strasznych ;)… Speculosa sie nazywa 😉
Ja tez, ja tez!
Masło ciasteczkowe jest najlepsze 😉
Maltesers, rozkoszne są !!!
W fabryce cukierków pracuje… wiesz jaki ja mam dramat?! Krówki śliwki inne orzeszki…