Gdy byłam z córkami w Krakowie, one bardzo chciały przejechać się bryczką. Ale jak zobaczyłam cennik, to powiedziałam, że mowy nie ma, to za dużo kosztuje. I że niech następnym razem poproszą tatę (takie zdanie – wytrych, odpowiedź na wszystko 😉 ). Córki więc w Krakowie widziały pudla, ale bryczką się nie karnęły. Bo byłam sprytniejsza…
Otóż. Nasz sąsiad ma konie i bryczkę, więc któregoś dnia powiedziałam Córce Pierwszej:
– Skoro sąsiad pozwala do siebie mówić „wujku”, to idź do niego i spytaj się, czy was przewiezie.
I córka poszła, spytała, sąsiad odparł, że na pewno je kiedyś weźmie. I wziął. Całą bandę biegającą po ulicy przewiózł. Córki były zachwycone, mnie się zrobiło smutno, że ominęła mnie taka przyjemność. Nie minęło kilka dni, a córki znowu przybiegły do domu i krzyczą:
– Mamoooo, a sąsiad znowu nas przewiózł bryczką – po czym dokończyły z wyrzutem – a ty mówiłaś, że to tyle kosztuje….
I tak a propos bandy ulicznej. Dzieci bawiły się na ulicy, babcia była w domu, więc zebrałam się na przejażdżkę rowerową. Chciałam kupić jabłka, kupiłam flądry… no mniejsza o to. Wracałam już do domu, banda wciąż biegała, nagle przy mnie zatrzymał się autem inny sąsiad, taki z końca ulicy, spuścił okno…. a mnie serce stanęło.
– Czy ty widziałaś te dzieci na ulicy??? Ile ich tutaj biega?
No tutaj już byłam pewna, że okno mu wybiły albo gwoździem auto poozdabiały w kaszubskie wzory czy coś…
– No tak… ale to … chyba… dobrze… prawda? – spytałam.
– Dobrze! Bardzo dobrze! Wreszcie się coś dzieje!
uff…
Taaak… auto można też ” ozdobić ” kamykiem podobnym do kredy, moja córka ( też Ola … ) tak kiedyś zrobiła – uczyła się wtedy pisać M jak MAMA, a gdy zapytałam kto to ku… zrobił, to ona z niewinnym uśmiechem na twarzy odpowiedziała ” nie wiem, chyba duchy ….
A jeśli sąsiad wystawi fakturę na koniec miesiąca za 'przewozy bryczką grupy dzieci bez opiekuna’ ? 🙂