– Mamo! Stój! – wrzasnęła Córka Druga siedząca za moimi plecami w foteliku rowerowym.
– Co się stało? – zatrzymałam się natychmiast.
– Muszę coś Córce Pierwszej powiedzieć…. – i tu zwróciła się do doganiającej nas na swoim rowerku siostry – A ten chłopiec – wskazała paluchem dzieciaka idącego chodnikiem – ma taką samą czapkę, jak Igor….
Taaaa. Uwaga, którą trzeba przekazać natychmiast….
W związku z tym, że cały czas uparcie jeździmy na rowerach, a Córka Pierwsza notorycznie na zepsutym, szybki konkurs bez nagród: Co Matka Sanepid wozi w swoim rowerowym plecaczku? Odpowiedź: Siateczkę z kluczem 14, 15 i 17 oraz szmatkę nasączoną naftą i uwaloną w oleju do łańcucha.
I powiem Wam, że od tej siateczki to jedzie strasznie. Zupełnie jakbym robotę w zakładzie samochodowym miała. Dobrze, że nie palę fajek podczas jazdy na rowerze…..
Jeździć jednak jakoś trzeba, bo CP złapała totalnego bakcyla. I to takiego, że w sobotę przejechała na rowerze ponad 16 km. Przejechałaby i 20, bo tyle miałyśmy w planach, ale jej się rower zepsuł i trzeba było zadzwonić do dziadka, który tegoż samego ranka rower naprawiał. Ale spoko, zepsuło się coś innego. Dziadek wziął rower, wziął córkę i odmówił dalszego naprawiania pojazdu. Ja z kolei sprawdziłam ile kosztowałby większy i lepszy nieco rower, no bo najwyraźniej ten model już z trudem znosi zawrotne tempo jazdy CP po trudnym terenie. Okazało się jednak, że szukam roweru nie tyle dla córki, co dla siebie. Bo chcę jej kupić taki, o jakim ja marzyłam, gdy byłam małą dziewczynką, a takie to kosztują tyle, że hoho. I ostatecznie sobie kupiłam bilety lotnicze do Holandii, rozkręciłam tylne koło w rowerze i naprawiłam co trzeba. Zaoszczędziłam pół tysiaka, ale klucze wożę ze sobą, bo diabli wiedzą, co się zdarzy po drodze.
A zresztą i tak mi pewnie dzieci odbiorą.
Sobota. Upał. Dzieci biegają po podwórku trochę już znudzone… zajechałam więc do ogrodu autem i powiedziałam, że mogą mi wóz umyć. Ucieszyły się, wzięły gąbki i szorowały, a ja podczas płukania samochodu myjką ciśnieniową ochoczo oblewałam je wodą. Myły to auto mokre od czubków głów po koniuszki paluszków wystających z sandałów i widać było, że mają niezły ubaw. Poszłam na chwilę do kuchni i słyszę przez okno, jak Córka Druga nawija do sąsiada.
– Cześć sąsiad! A mama nam kazała umyć auto… mamy tyyyyyle pracy…..
Czekam na wizytację z MOPS-u. Już parzę kawę oraz piekę ciasteczka i po cichu liczę na to, że nie pójdę siedzieć.
Eee tam. Toż to od wieków wiadomo, że praca daje dzieciom najwięcej frajdy. Tylko gdzieś komuś sie ubzdurało, że dzieciństwo jest do zabawy i tak się utarło. A wystarczyłoby pozwolić dzieciom pracować, a dorosłym się bawić i wszyscy byliby zadowoleni 😉
Oj tam. Moje dziecko uwielbia znosić drzewo do szopy i ogólnie wszystkie prace na podwórku. I jak ktoś znajomy się go pyta czy przyjdzie do niego, to z reguły odpowiada:”Nie mogę. Muszę pracować”.
To jeszcze polecam srebrną taśmę. jak by nie daj Bosz coś pękło czy odpadło – ta taśma prowizorycznie sklei wszystko 😉
Tak. I wd-40, jakby się coś zatarło.
„Biedne dzieci, tak wykorzystywane przez wyrodną matkę” -sąsiad pomyślał…
Ostatnio po kilku prośbach o sprzątnięcie pokoju, weszłam do córek z workiem na śmieci. Podniosły taki wrzask, jakbym je co najmniej kablem od żelazka tłukła… taaa. sąsiad wiele słyszy, strach pomyśleć, co myśli…
a to u Was można myć auto na prywatnej posesji? bo wykorzystywanie dzieci to jedno, ale zatruwanie środowiska… no chyba, że auto samą wodą myte było 😉 a właściwie to pewnie nie było myte a jedynie chłodzone co nie? 😉
jak nie będzie można myć na prywatnej posesji, to będę myć na ulicy 😛 a myjka ciśnieniowa z zasady myje czystą wodą.
no z zasady tak, ale niektórzy najpierw s(w)pieniają auto jakąś chemią, a potem myjką ciśnieniową spłukują 😉
jakbyś zobaczyła moje auto po tym, jak one je umyły, to miałabyś wątpliwości, czy w ogóle chociaż wody użyły
Jak wchodzę z workiem na śmieci do pierworodnej to też jest wrzask i błagania o litość
Ewelina Matuda Kosowska ale rozumiem, że tak jak ja masz w planie zbierać do niego walające się zabawki, a nie zakładać dziecku na głowę? 😉
Czasem się zastanawiam co dałoby lepszy efekt 😉 u nas jest etap walających się papierów i brudnych skarpet i nic wyrzucić nie można, bo wszystko potrzebne.
eee…dla Mopsu to Ty pewnie za mało wyrodna jesteś 😛
A ten sąsiad jakoś podejrzanie wścibski, że tak wypytuje córki 🙂
On nie wypytuje. On jest przez nie prześladowany. Co wyjdzie przed dom, to dzieci pod płotem stoją i wołają do niego.
A moja 3-letnia córka zrobiła dziś ze mną z 10 kursów 2 piętro – garaż podziemny-dobrze że windę mamy bo bym chyba zwątpienia:) i cala uchachana była że nam pomaga przy przeprowadzce. Swoje zabawki tachała że hoho! A potem zrobiła mega avanti bo usiadłam na świeżo skróconej kanapie. To dopiero nowi sąsiedzi będą mieli myślówy co się u nas dzieje 🙂
A może …
„A może i moje byście umyły?” – zapytał sąsiad …