Odkąd Córka Pierwsza jeździ w ka-ka-ka-kasku, to jazda jest dla niej radością. Już nie mówi:
– Wolniej mamo, nie tak szybko! – przy prędkości 3km/h, tylko co najwyżej z podziwem stwierdza: – Ale szybko jedziemy….
I cały czas gada. Cały czas! Miałam nadzieję, że jak jej muchy będą wpadać do gęby, to będzie siedzieć cicho. Ale gdzie tam!
– Mamo, piesek przeszedł przez ulicę, ale nie po pasach!
– O, piesek teraz poszedł do lasu. On się pewnie nie boi lasu.
– A Córka Druga to lubi pieski.
– Córka Druga to umie powiedzieć: mama, tata i papa. – i tutaj znowu teoria dotycząca mówienia przy niepełnym uzębieniu.
Gada, gada, gada.
Córka Druga też lubi jeździć na rowerze. Ja również wolę jeździć z nią, bo po pierwsze primo nie gada, po drugie primo ma wyżej nogi i nie uderzam swoimi piętami w jej stopy.
Za to śpiewa. Szczeka, gdy zobaczy psa. Łapie mnie za koszulę, gdy ta się nadyma od wiatru. I mnie łaskocze. Wkłada mi paluchy pod pachy, porusza nimi i mówi coś w rodzaju:
– Gili gili – tylko tyle, bo wiadomo – nie ma zębów, to więcej nie powie.
Napiszę jeszcze jeden tekścior i idę z CD na rower. Będziemy śpiewać i się łaskotać.
MS, zarąbista jesteś :o))))))))))))))))))