Poniedziałek. Dzień święty. Matka wstała pełna energii i nakrzyczała na Córkę Pierwszą, że się opiernicza, zamiast się ubierać do przedszkola. Dzieciaka pogoniła, okutała się w płaszcz, szalik i kozaki, chociaż dzisiaj ciepło i pobiegła do auta. Zgodnie ze starym kaszubskim przysłowiem: „Im wcześniej wyjdziesz z domu, tym wcześniej wrócisz i szybciej pomalujesz sufit” chciała pozbyć się dzieciaka, po drodze kupić farbę, zakasać rękawy i wziąć się za malowanie. Nawet Córka Druga, która dzisiaj miała zostać w domu ze względu na smarki i weekendową gorączkę, zacierała rączki, gdy jej CP powiedziała, że będzie malować ściany…. taaaa…. Już widziałam CD jak lata mi po pokoju z wałkiem.
Cóż.. auto nie odpaliło. Ba, nawet nie można go było otworzyć, bo MS znowu nie domknęła bagażnika i się akumulator rozładował. Córka Pierwsza pobiegła więc do domu, rozebrała się i powiedziała, że idzie bajki oglądać. Nawet obietnica, że zawiozę ją autem babci, a babcia ją odbierze i pójdą na ciacho nie przekonała jej do ponownego założenia kurtki i butów. A że czasami pozwalam dzieciom wygrywać, by nie czuły się sfrustrowane i wiedziały, co to znaczy „odpuścić”, machnęłam ręką na te bajki i pojechałam po farbę.
Oczywiście nastawiona byłam już na kupno Dekorala „Szary platynowy”, boście mi pisali, że wpada w niebieski, ale obok stały farby Duluxa, między innymi kolor „Dryfujące kły”…. Nie, „kry”. W sumie, jak kolor ma wpadać w błękit, to raczej kry, nie kły. Jeszcze się wahałam, bo na Dekoralu był napis, że farba pachnie podczas malowania, ale z drugiej strony MS ma od 3 tygodni katar, śluzówki w fazie rozkładu, więc i tak niewiele czuje. Wzięła Duluxa. Pan przy kasie powiedział, że na suficie w sklepie jest właśnie ten kolor. MS spojrzała w górę i… zwątpiła w ten błękit. Ale w sumie lepiej mieć szary niż niebieski w pokoju dziennym. Tak myślę.
Dlatego właśnie dzisiaj córki siedzą przed bajkami, a MS zabiera się za malowanie. U góry zdjęcie sufitu z wczoraj…. Czad. Wczoraj wszelkie dziury zostały zalepione gipsem i wyszlifowane.
Idę malować.
Huhu! Czekamy na efekty :))
Masz Matko tą intuicję… Dekoral jest do dupy, puchnie na ścianie i maluje sie nim masakrycznie mimo porządnego odtłuszczenia i zagruntowania ścian.
Dulux górą 😉
matka, a czemu ty masz dziury w suficie?
No właśnie, faktycznie ciekawe skąd te dziury akurat w suficie 😉
Po karniszach, geniusze 😉
aaaaaaaaaa 😉 wszystko jasne 🙂
My tylko raz malowaliśmy z dzieckiem w domu..Nigdy więcej..W sumie najbardziej narzekałam Ja..hehe…
Małż miał tylko lekki wkurw jak mu się co chwila kręciłam po korytarzu…ale wtedy byłam w ciąży, więc to chyba normalne że co 5 sekund chodziłam siku :))
Matko uważaj abyś sobie do oczu farbą nie nakapała i przykurczu szyi nie dostała. Powodzenia.
Matko powodzenia…kiedy ja zabrałam się za malowanie pokoju kilka miesięcy temu to w połowie pracy stwierdziłam, że już mi się odechciało i bolą mnie ręce…Ale jak popatrzyłam na bałagan i porozstawiane meble stwierdziłam, że i tak muszę skończyć żeby jakoś egzystować…ciężko było ale dałam radę…i nawet wzory wyszły tak jak chciałam 🙂
Ja właśnie zwątpiłam…. ale też mam bajzel. I dużo farby w wiadrze…
P.S I też Dulux 🙂
ja w wakacje malowałam przedpokój i pokój młodej oj przeliczyłam swą kondycję, choć pomalowałam to później ręce czułam przez kilka dni…
Az mnie cierki przeszly, jak sobie przypomnialam, ze rok temu porwalam sie na „maly” remoncik mojej sypialni….
Mialam tylko zerwac tapete z 1 sciany i kawalka sufitu, wyszorowac sciane domestosem (ach ta angielska plesn hodowana pod winylowymi tapetami) i pomalowac wszystko zwykla farba i antygrzybiczna/przeciwplesniowa. Skonczylo sie na zdzieraniu tapety w calym ogromnym pokoju + tapety z sufitu, potem szorowaniu tego wszystkiego domestosem i malowanie 3 farbami – masakra. Raptem 1,5 m-ca mi to zajelo :))))))
Jeszcze salon wymaga odswiezenia, ale jak patrze na ta tapete, to nieeeeeeeeeeeeee nigdy w zyciu !!!!!!!!!
Powodzenia 😀
Powodzenia Matko!!!
no, ja tam nie chcę nikogo martwić, ale podobno Dulux zdziadział 🙂 był taki wątek na zakupowym dzisiaj o farbach i tam takie pisali 😉
Oj, niedobrze. Zawsze lubiłam ich farby….
Ja malowałam raz – 5 lat temu – ale konkretnie – cały dom. W środku. Z mężem wprawdzie, ale pół domu też starczy. Szczególnie, że wcześniej gładzie kładliśmy, a ja na dodatek w ciąży byłam.
Wiec teraz NIE WIDZĘ żadnych plam i zabrudzeń na ścianach, a póki nic nie widać – nie trzeba wszak odświeżać? 😉
Na suficie też nie widzę.