Dzieci dzisiaj bawiły się w ogródku. Co prawda pod moim czujnym okiem, ale jednak. Jeździły laufradem, na samochodzikiem, Córka Pierwsza ćwiczyła jazdę na swoim różowym rowerze, grały w piłkę, kopały w piaskownicy, bawiły się w dom w „kurniku*”. Utaplały się trawą, skakały, biegały, piszczały. I tak przez dwie godziny, bez jęczenia, że chcą wrócić do domu, że im się nudzi. Dlaczego? Co się takiego stało? Czy Matka Sanepid kupiła im jakieś ogrodowe zabawki? Czy obiecała lody, jeśli pobawią się w ogródku? A może chore jakieś były?
Otóż nie! W domu nie było prądu. Czyli z bajek nici.
Od dzisiaj nigdy po południu nie będzie prądu…
* Domek na drzewie. A w zasadzie na pieńku, który został z drzewa. Produkcji Ojca Biologicznego.
sprytne bardzo 🙂
Super sprawa. Koleżanka blogerka robi taki projekt: Lubię, gdy nie ma prądu – uważam Matko, ze powinnaś się dopisać 🙂
A tu link do projektu: http://parentingowy.com/2013/03/22/lubie-gdy-nie-ma-pradu/
noooo…. to jest ekstra :o))) też dzisiaj przegoniłam mojego Malucha z piłką po podwórku :o)))) oby jak najwięcej takich dni bo juz spragniona jestem słońca słońca słońca… :o)))
my jak tylko jest okazja uciekamy na podworko:)
Szprytne!
Zapamiętam sobie ten pomysł na przyszłość 🙂
Wszystko przede mną widzę (po przeczytaniu wszystkich postów z bloga 😛 ). A ja miałam nadzieję, że lepiej będzie… Od 15 (w sumie to dłużej, bo i ciąża wredna była) miesięcy miałam nadzieję…
Na przyszłośc zapamiętam z tym prądem!