W placówce córki alarm. Wszy. Znaczy nie że epidemia jakaś, ale jedno dziecko miało, więc teraz odkażanie i takie tam. Dzisiaj całe przedszkole waliło cytryną, obrazki z wszami straszyły ze ścian bardziej niż pająki i czarownice tydzień temu na Halloween, wszyscy mieli obowiązek wyprać, umyć, zdezynfekować.
Kudły pociech moich sprawdziłam – czyste, chociaż ja już mam odruch drapania się po głowie na samą myśl o gnidach i krwiożerczych paskudach (wciąż piszę o wszach….). Kupiłam córkom preparat odstraszający. Niestety nie odstrasza córek ode mnie, tylko ponoć wszy od córek. Że się niby włosy spryskuje i tak dzieci puszcza do szkoły/przedszkola. Ta…. wstyd z takimi tłustymi je z domu wypuścić…… Nie wiem kto to wymyślił, żeby to tłusty olej był… i czemu nie ostrzegł?
I jak wyprać kapcie, żeby się pozbyć ewentualnego robactwa a nie podeszwy?
Ja przerabiam to z córką trzeci rok z rzędu. Polecam Hedrin. Jedyny , skuteczny preparat
a we francji na topie jest lawenda, wiec olejek lawendowy i preparaty na bazie lawendy i podobno tego tez nie cierpia. Osobiscie jescze nie mielismy kontaktu, ale olejek lawendowy mam na stanie w razie czego
Przerabiałam temat. Nie polecam odstraszaczy, wyrzucone pieniądze. Najskuteczniejszy szampon i konkretna reakcja rodziców. Wszy to nie pchły, nie przeskoczą, w ubraniach i dywanach się nie lęgną. Trzeba się stykać głowami często i dłuższy czas. Aczkolwiek między włosami szybkie bestie są. W szkolnym stadzie łatwo im się roznosić, więc jak ktoś z rodziców nie dopilnuje to zacznie się od nowa.
ja tam nie wiem czy wszy przechodzą czy przeskakują – przenoszą się cholernie szybko. miałam taką wszawą przygodę z francji i jakoś nie pamiętam częstego i długiego (ba, nawet bezpośredniego) kontaktu z niczyją głową.
pamiętam za to wszy w jasnych ręcznikach frotte (nawet po praniu, kit czy były żywe czy nie). pamiętam malutkie robaczki na wyjmowanych prosto z szafy bluzkach z kołnierzykami (wyprasowane więc pewnie nieżywe, ale i tak).
swędzi mnie wszystko na samą myśl. teraz u córki w przedszkolu info o wszach. co się dotknie głowy, to jej sprawdzam. i uważnie oglądam z każdej strony czy jej coś tam nie wychodzi z boku. mam obsesję!
odnośnie specyfików z lawendą, to są odstraszające, stosuje się zanim znajdzie się pierwszego robala.
a na robale to farbowanie;)
Aaaa jak jednak zaraza do domu dotrze to warto pościel uprać i pomrozić.
olejek z drzewa herbacianego kilkanaście kropel + szklanka wody do butelki z rozpylaczem i przed wyjściem do p-kola rozpylić na włosy, ponoć działa
Były w szkole. Były w prżedszkolu. Córka ma włosy do pasa. Odstraszacz wystarczył- wstyd się przyznać ale weterynaryjny. BARDZO skuteczny. Cztery lata kontaktu i ani jednego zarażenia.
Przede wszystkim Sora Forte w sprayu. Pomaga bo od ponad miesiaca nic a klasa podobno zawszawiona. Zeby zalatwic je raz i dobrze – PARANIT bo wysusza tez gnidy, wyczesanie kazdej wszy i wyskubanie gnid, kazde pasmo jeszcze przeciagam prostownica co by dobic to co przegapie. Pranie i odkurzanie, co sie nie da to do worka na 2 tyg. Jeden wieczór z glowy ale spokoj do nastepnego roku. Zawsze w pazdzierniku dziecko mi wszy przynosi, bo zapominam przez wakacje o sora forte. Probowalam chyba wszystkich preparatow i tylko Paranit byl skuteczny. BRAWA DLA PRZEDSZKOLA-postawa rzadko spotykana.
U nas na początku każdego roku szkolnego rodzice dostają do podpisania świstek – zgodę na sprawdzanie włosów dziecka przez szkolną pielęgniarkę. Włosy są sprawdzanie regularnie i naprawdę często, być może dlatego nie zdażyła się ostatnio żadna epidemia wszawicy. Może radą jest samodzielne, regularne przeglądanie głowy dziecka i w razie czego zgłaszanie sprawy, żeby wszy się nie rozniosły…? A te kapcie, nie wiem… do zamrażarki może?
Gnidy w przedszkolu? Wypędzić księży i katechetów,będzie koniec z tą zarazą 🙂
Za moich czasów pielęgniarka regularnie przeglądała włosy każdemu w klasie. Nie jestem skrzywiona z tego powodu
Robert Brzozowski moje nie chodzą na religię, więc mi to wisi 😉
Polecam szampon Sora i gęsty grzebień, jak w moim dzieciństwie. W zeszłym roku walczyłam z żywiną u niego i potem u siebie. U mnie – odpuściły po dwóch kuracjach (po ok. miesiącu), u Młodego było gorzej – po każdej kuracji przynosił znowu i trwało tak od października aż do marca… Wywiózł nawet poza województwo, bo na feriach u taty oddał za darmo przyrodniej siostrze, choć pojechał już w zasadzie czysty). A może przyjął od niej?.. Pewności nie mam…
Podczas walki czytałam trochę na ten temat w sieci i o ile sanepid pozbył się problemu lat temu kilka, o tyle obiło mi się o oczy, że w sytuacji, gdy wiadomo, którzy rodzice nie reagują i które dziecko jest stałym nosicielem, szkoła z odważnymi władzami w skrajnym przypadku może wystąpić do sądu z wnioskiem o wgląd w sytuację rodziny ( kurator itd.). Czytałam o jednym w Polsce takim przypadku i nie chodziło o rodzinę klasycznie patologiczną, tylko mocno oporną i odmawiającą współpracy w tej materii.
Kurcze jak ja zazdroszczę polskich realiów, w Brukseli wszy sąna porządku dziennnym, nazywane są „małymi przyjaciółmi”, plakaty info wiszą wraz z instrukcją zakupu odpowiedniego preparatu w a
aptece, ale jeszcze nie słyszalam, żeby któraś placówka wpadła na pomysł dezynfekcji szkoły i wspólnych zabawek:(
Ty jeszcze Matką za krótko jesteś:P Przyzwyczaj się, że wszawica jest ogłaszana co roku mniej więcej o tej porze. Przynajmniej tak jest u mojego 15-letniego siostrzeńca.. Rok w rok ta sama gadka…
Ufff dobrze ze nie chodzimy do szkoly 🙂
Ależ oczywiście, że miałam zaszczyt walczyć z tym gównem w wakacje. Ja pitolę, ależ walka z wiatrakami… Już, już… niby wybite, niby wyczesane, niby wybrane wszystkie gnidy-dziady… a za tydzień patrzę – maszeruje sobie wsza po włosach mej córki… O matuś… Nigdy więcej, BŁAGAM!!! Do dziś mam odruch przeglądania jej włosów tak na wszelki wypadek…