Będziemy mieć tygrysa

Babcia po śmierci kota nerkowego całe dwa dni utrzymywała, że więcej kotów w domu niet. Że ten jeden co jest i ten pies stykną. Dlatego zapewne kupiła tygrysa. Nikt jej nie zarzuci braku konsekwencji. Maine Coona jutro przywiezie. Ze stolycy. Będzie trzeba teraz po domu w wieczorowych kieckach naginać..

DSC_0084DSC_0088PS. Świnki będą bezpieczne. Po 1) jednak dziadkowie mieszkają w oddzielnym mieszkaniu, po 2) nie sądzę by to bydle nażarło się czymś tak małym, jak kilogramowa świnka. Zapewne będzie chodził na kuce u sąsiada….

57 odpowiedzi na “Będziemy mieć tygrysa”

  1. Jest masakrycznie nieziemsko piękny, zazdraszczam:) taki tygrys to jest to co tygiski lubią bardzo bardzo na równi z psami i nieco mniej niż konie:) kucyków jeść niewolno, zabraniam.

  2. Matko kochana… a nie miewacie w obejściu, jak to na wsi bywa, miejsc kocio aromatycznych? Bo widzisz mój ślubny stwierdził, że jak nam koty (własnego Boże broń nie podejrzewamy) nie przestaną podsikiwać drzwi wejściowych to nabędziemy Maine Cona… może jak ich nie pozżera to chociaż zadusi jak zadem przysiądzie… a i w razie kryzysu na trzy obiady starczy. Może teściowa nabywa kota w ramach daleko posuniętej inwestycji na przyszłość?

  3. Ewa pisze:

    Marzę o Main Coonie, ale po pierwsze, mój nie-mąż nienawidzi kotów, a po drugie, trochę mi szkoda płacić (przy dobrych wiatrach) parę stów za kota (tylko się nie oburzać).

    Pozdrawiam,
    Ewa

    • Matka Sanepid pisze:

      Jak się marzy w MC to jednak większym bohaterstwem jest zapłacenie tysiaków za kota z rodowodem niż z 300 zł za jakiegoś z pseudohodowli 🙂 ale nie bój, akurat to pierwszy kot „kupny”. Całą resztę zwierząt mamy z forum Miau albo ze schronisk 🙂

  4. Magda Diak pisze:

    Już poznaję kota i hodowlę. Szkoda, że mając w sumie speca w domu – Ciebie, Twoja mama nie poradziła się gdzie kupić kociaka i na co zwrócić uwagę. To kociątko jest za małe by rozdzielać je z mamą, urodziło się 10 marca… O innych kwestiach nawet nie wspomnę. No szkoda :(. Uważajcie na niego.

    • Matka Sanepid pisze:

      speca? a co ja wiem o hodowlach?

    • Magda Diak pisze:

      No kurcze blade, tyle lat na Miau siedziałaś, a tam do wyrzygu pewne rzeczy się wałkowało i wałkuje. Jak choćby to, że jak kupować rasowego kota to z hodowli w FPL zrzeszonej. Albo to, że o ile nie ma takiej potrzeby, kociaka nie oddziela się od matki wcześniej niż po upływie 3 m-cy od urodzenia – ma wtedy komplet szczepień i właściwą odporność. Ta „hodowla” nawet strony nie ma. Już nie mówię o badaniach kotów. Szkoda pieniędzy. Naprawdę uważajcie na to maleństwo. Piszę to z troski, nie złośliwie czy żeby komuś przykrość sprawić.

    • Matka Sanepid pisze:

      No ale mnie nie interesowały hodowle – wszystkie koty miałam z domów tymczasowych, a kwestie hodowli miałam głęboko w D, bo nawet nie rozważałam zabrania kota z takiej. Wiedziałam tylko że kot musi mieć rodowód. I nie rozumiem dlaczego to ja mam mówić mamie – dorosłej kobiecie, która na Miau jest o wiele dłużej, jak kupować kota. Dowiedziałam się o tym, że kupuje wczoraj wieczorem. Teraz mam wrażenie, że to MOJA WINA, że hodowla nie ma strony albo koty nie mają badań.

    • Matka Sanepid pisze:

      Poza tym bądźmy szczerzy – na Miau to kota dostanie tylko święty, a nadające się do wzięcia są tylko z DT i to wybranych.

    • Magda Diak pisze:

      Jejku, ja nic o winie nie piszę :(. Po prostu powiedz mamie żeby była czujna, bo maluch na pewno ma słabą odporność, jest za mały by odstawiać go od cyca. Życzę mu zdrówka – niech się dobrze chowa, a Wam radości z posiadania nowego kota.

    • Matka Sanepid pisze:

      No tak się poczułam – „bosze.. nie powstrzymałam mamy od kupienia kota… ” Dam jej znać, bo już po niego pojechała. Wcześniej pojechała tam znajoma – kociara i psiara, mówiła, że wg niej wsio OK.

  5. Monika pisze:

    http://lovemeow.com/2012/07/rupert-the-giant-cat/
    Taki mi się marzy, prawdziwy olbrzym 🙂
    Póki co, mam dwie kotki z azylu. Po śmierci mojej poprzedniej koty przez tydzień zarzekałam się,że już nigdy żadnego…
    Dom bez kota jest pusty

  6. nie-codzienna pisze:

    Posiadałam lat kilka świnki, a później pojawił się kot. Świniaste latały luzem po kuchni, kot wykazywał wielkie zainteresowanie do momentu kiedy świnka postanowiła pokazać kotu, kto tu rządzi i użarła kota w łapę i skończyły się końskie zaloty, zapanowała symbioza, a raczej popieprzenie – kot wyżerał świniastym trawę i ogórki, a świnie kotu MOKRĄ karmę… Także zagrożenia nawet jeśli nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *