„Na pytanie (…) co mnie pcha do pisania, mówię, że konkretne zamówienie i niezapłacony rachunek” – „Każdy szczyt ma swój Czubaszek”
Oł jeeeees. Tylko zlecenia wyczerpałam, siedzę dzisiaj, coś tam piekę, coś sprzątam, pisać nie mam czego. Aż mi dziwnie. Ani dziewczyny nic nie zmalowały, ani się jeszcze nie rozwodzę, a koleś w kiosku znowu mi sprzedał zły kupon Lotto i zdrapkę. Powiedział, że olimpiada i za medal kasę dają. Zdrapałam, medalu nie było, chleba nie mam za co kupić. To kupiłam bułki. Robię ciastka francuskie z brzoskwinią na przyjazd mojej przyjaciółki, z którą się znamy od 19 lat i która mogłaby być moją żoną, gdybym nie wolała mieć męża i gdyby ona nie wolała też mieć męża, ale innego niż ja.
Wracam do czytania. Po 3,5 roku bycia matką nagle zaczęłam mieć czas na czytanie. Syf mam może większy w mieszkaniu, nerwy zszargane, parę kilogramów na plusie, ale mogę książki czytać. Ahoj! Idę po frytki z majonezem.
(Tak, jestem trzeźwa, ale nie ręczę za to, co było w coli za 99 groszy z Lidla)