Koszyczek powinien być jasny, najlepiej biały, wyściełany serwetką lnianą lub bawełnianą w pastelowych kolorach. W środku koniecznie czekoladowe duże jajo, kilka małych czekoladowych (o zwykłych jajkach ani słowa), uśmiechnięty zajączek, także z czekolady i jakieś takie kurna turkusowe kwiatki, których nazwy nie pamiętam, więc na bank koszyczek moich córek będzie do bani. Wstyd się z takim zwykłym koszyczkiem teraz w bazylice pokazać. No bo nawet wiejskie kościółki to wyglądają jak bazylika z Watykanu. Nie pamiętam, jak jej tam. No w TV pokazują.
Taki zwykły wiklinowy to zły będzie? Bo my to robimy taki:
w środku normalne jaja z dwójką, czyli nie te najbardziej ekologiczne, bo akurat jedynek to w sklepie naszym nie było. Pomalowane farbkami z torebek, do których się ocet śmierdzący dolewa, a nie oklejane decoupagami jakimiś. I kiełbasa w środku. Znaczy w koszyku, nie w jajku. Ze świni ta kiełbasa. Normalnej takiej, co w błocie spędza życie i się czochra o ogrodzenie obory. Znaczy zanim ją zarżną i zrobią z niej kiełbasę. I chleb no. Pszenny. Z tej pszenicy co to zabija jelita czy zwoje mózgowe. Jeden pies. Niektórzy częściej wydalają niż myślą.
I zero stylizacji. Badyl taki zielony z ogródka w tym koszyczku. Pod płotem rośnie u nas.
Jak mu tam? Aaaa! Bóg Szpan.
U mnie w koszyku harmonijka… Dziecko przygrywać w kościele chciało 🙂
😀 Wesołych Matko S. i CP I CD, Świnko, Dziadku, Babciu…
Phi, ja dzis 50 zł poswieciłam, wsadziłam do koszyczka pod chlebek, żeby nie zapomniec. I zapommiałam… Myslałam, że mnie okradli ;p
moje dzieci same sobie stylizowaly koszyki. w rezultacie mielismy najbrzydsze, z sola w kieliszku po lekach, bez serwetek na wierzchu bo nie znalazly uznania