* Tak mi napisał Google Translate, gdy wpisałam „Dzień dobry moi mili Czytelnicy!” i kazałam mu przetłumaczyć to zdanie na język szwedzki.
MS za tydzień będzie w Szwecji, dokładnie w Sztokholmie. Zaczyna się więc stresować, bo o ile podróże do Warszawy opanowała perfekcyjnie, o tyle samolotem nie leciała nigdy. Ba! Nigdy nawet na lotnisku nie była, bo nawet jak pojechała po OB i odwieźć OB, to się nie pofatygowała. A teraz będzie musiała znaleźć halę odlotów, przeszmuglować malusieńki plecaczek na pokład samolotu, nie porzygać się przy starcie lub lądowaniu i … trafić z lotniska 80 km od Sztokholmu do centrum miasta.
Pod wpływem silnych emocji i braku wiary w siebie MS zaczęła jojczyć, że nawet jak samolot nie spadnie, to MS nie trafi na autobus i zamarznie w tej Szwecji albo ją coś zeżre. Na szczęście na miejscu ma rezydentów, przedstawicieli nauki i inteligenckiej warstwy społeczeństwa polskiego w postaci znajomych z Internetu (ale takich co się znamy od 10 lat i nawet się dwa razy widzieliśmy na żywo). Dostała więc MS wskazówki takiej maści:
„Wysiadasz z samolotu i idziesz za tłumem do budynku. W zależności czy chcesz siku czy nie – idziesz albo na koniec hali gdzie są pasy transmisyjne z bagażami i jest pokoik oznaczony wizerunkiem kobiety, mężczyzny, człowieka schylonego nad przewijakiem oraz człowieka na wózku inwalidzkim (czyli toalety) albo od razu idziesz w prawo do oznaczonego na zielono wyjścia (bodajże z napisem „Nothing to declare” albo coś). Przechodzisz korytarzykiem i otwierają się przed Tobą drzwi. Jesteś w „hali” odlotów. Idziesz prosto („trzymaj się” wzrokiem ściany po lewej stronie) i wychodzisz na zewnątrz. Przy okazji mijasz żółty kantor, a na końcu po lewej jest stanowisko sprzedaży biletów na autobusy, co Cię nie interesuje, bo już będziesz mieć.”
I tak dalej, i tak dalej, aż do momentu, gdy wysiadam w Sztokholmie, a znajoma wita mnie chlebem i solą czy śledziem i wódką, cholera wie czym tam witają Szwedzi. Chociaż ona nie Szwed to pewnie na dzień dobry powie, że przytyłam i wyglądam na zmęczoną. Mniejsza o to, bo właśnie Matce wpadło do głowy, że i tak tam zamarznie albo ją coś zeżre, bo…. MS będzie głodna!
Jak Matka nie zje czegoś co 3h, to jej cukier spada, robi się jej niedobrze i słabo. A to trzeba iść na lotnisko wcześniej, dolecieć, znaleźć autobus, jechać autobusem ponad godzinę… i tutaj jest najważniejsze z ważnych pytanie MS do tych co podróżują liniami WizzAir:
– Czy MS może wziąć ze sobą batona, kanapkę, jaja na twardo, wędzoną kiełbasę i sałatkę jarzynową do samolotu???
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
sledziem i truskawkami ze smietana tu witamy 😉
obsluga wizzair jest polska wiec ich nie zdziwi Twoj prowiant 😀
Matko, szwecja to cywilizowany kraj nic Cie nie zje 😉 a i Cieplo mamy !!
Udanego pobytu w Sztokholmie
Też nigdy nie latałam, ale myślę że za jakiegoś batona i kanapkę nikt się nie obrazi… 😀
Trzymam kciuki żeby jednak nic Cię nie zjadło 😛 Szkoda by Cię było.
Wszystko mozna wziac, koniecznie jajka na twardo bo dobrze daja w samolocie.A juz szczyt elegancji to laska giętej popita pepsi ze szklanej butelki.Wrażenia sąsiada niezapomniane
Właśnie we wtorek wrócilam z wojaży z 2-letnią córką, właśnie WizzAirem 🙂 Płyny i kosmetyki w woreczkach, nie mogą przekroczyć 100ml i tego się trzymają, bo widziałam, jak wyrzucali szampony i balsamy.. więc warto w Rossmannie zakupić te mini kosmetyki. A jeśli chodzi o jedzenie, to jak dzwoniłam na cholernie drogie centrum WizzAira, to mówili, ze wszystko oryginalnie zapakowane.. Ale ja i tak dla córki miałam trzy naczynia prózniowe z kanapkami z szynką, pokrojone jabłko, ogórka itd. I pozwolili mi to wziąć 🙂 Kubek niekapek z wodą wyciągnęłam – picie dla córki – zastanawiała się babka, bo było na mur beton więcej niż 100ml – po chwili namysłu, kazała mi posmakować trzy duże łyki i przeszło 😀 Generalnie nie jest źle i nie są restrykcyjni. Gorzej może być z powrotem w Szwecji 🙂 Bo to wszystko zależy od ludzi 🙂 Pozdrawiam i polecam latanie! My z córą też leciałyśmy pierwszy raz i pokochałam to! O ile lądowanie jest mniej przyjemne, to startowanie meeega, jak na karuzeli 😀
Dwa razy lecialam tanimi liniami i za pierwszym razem pan jadl bulke z kielbasa (tak czulam wyraznie kielbase) i serem i popijal tymbarkiem.
Potem z Polski jak wracalam to dwie babcie jadly kanapki z kielbasa (krakowska swoja droga, bo walilo na pol samolotu), nie pily nic. Mozesz kupic sobie przekaske w samolocie, jak jestes bogata, ablo ci sie nudzi, albo chcesz sobie sztachnac seteczke.
Matko Sanepid, gdańskie lotnisko ma dość restrykcyjną załogę. Ja latam bez kanapek i picia, ale myślę, że batoniki przejdą bez problemu, natomiast picie możesz kupić po przejściu kontroli bagażu podręcznego na parterze i tego nikt Ci nie odbierze.
jajka weź przede wszystkim :-))). Ja jak leciałam nie jadłam i nie piłam bo się bałam sensacji i jednego razu miałam czuja, bo były takie turbulencje że dzieci rzygały, a ja nie bo nie miałam czym. Ale wtedy była burza, normalnie nie jest źle i polecam latanie.
Jako ludź spędzający pół życia zawodowego na lotnisku powiadam ci ja, że kanapki możesz wziąć ale tak wiesz, bez przesady 🙂 Coś do picia bez problemu kupisz już po przejściu kontroli paszportowej i bezpieczeństwa. Zaopatrz się w litrowy woreczek strunowy i w nim upchaj wszystkie płyny, w opakowaniach max 100 ml. No i obmierz dokładnie swoją walizkę czy plecak, żeby bez oporów wszedł do wizzairowego sizera bo jak ci będą kazali go nadać na bagaż rejestrowany to zaboli cię w kieszeni. I z doświadczenia zawodowego ci powiem-sprawdź ważność dokumentu na podstawie którego masz zamiar przekroczyć granicę-nie weź przypadkiem karty pojazdu zamiast paszportu (bo to bordowe i to bordowe :P), upewnij się że dowód jest ważny i że na bilecie masz takie samo nazwisko jak w dokumencie (np. czy nie masz na bilecie iksińska-igrekowska a na bilecie tylko iksińska-to nie przejdzie, ale np. iksinksa zamiast iksinska już tak, tzw. błąd lotniczy „przymyka oko” na przestawione do 3 liter). Blue sky!
Myślę,że jaja w samolocie sprawdzą się fantastycznie;)).Wrażenia smakowe dla Matki oraz wrażenia węchowe dla pasażerów hahahaha
Matko, możesz wziąć jedzenie 🙂
Polecam gumę do żucia – pomaga przy zniżaniu uniknąć problemów z uszami, można też pić albo ciągle przełykać ślinę, ale guma załatwia to najlepiej. Picie wskazane, bo sucho w samolotach jest. Kanapki wymycałam ze stolicy bez problemu i zdziwienia. I nawet szminkę – a to przecież płyn – przewiozłam w kieszeni kurtki bez specjalnego woreczka 😉 Miłego latania i ładnych widoków 🙂
Matko latam od 6 lat kilka razy do roku tanimi liniami, wizzair’em chyba najczesciej – jedzonko mozna wizasc ale picie bedziesz musiala sobie kupic juz po przejsciu przez kontrole i wtedy mozesz wziasc do samolotu:-) Na lotniskach tak naprawde duzo czekania jest wiec ze spokojem zjesz:-)
Ja jeszcze dodam,ze na gdanskim lotnisku podczas odprawy bezpieczenstwa trzeba przygotowac sie na wszystko-celnicy nie sa zbyt przyjaznie nastawieni…czlowiek czuje sie jak potencjalny terrorysta… Jak w grudniu wracalam z PL do UK to mnie celniczka na bramkach tak obmacala(bramka piszczala,prawdopodobnie przez druty w staniku 😛 ), ze sie potem smialam,ze sie czulam jak podczas gry wstepnej 😀 😀 😀 A kazdy celnik na odprawie patrzyl na mnie jakbym conajmniej leciala z falszywym paszportem,materialami wybuchowymi i kilogramem kokainy 😀 Zreszta takie podejscie do pasazerow zauwazylam na gdanskim lotnisku zawsze-czy lece sama czy z dzieckiem. Dobrze ze chociaz na lotnisku w Doncaster czuje sie jak czlowiek,podejscie personelu jest zupelnie inne.
Jedzenie tak (mój tata bierze kubełek KFC :/ ), ale już na lotnisku przechodząc przez bramkę nie możesz mieć żadnego płynu (napoje jak i kosmetyki) w buteleczce powyżej 100 ml (lub 150 ml- nie pamiętam). Ale już w sklepach za bramką można kupić sobie coś do picia 😉 albo w samolocie 250 ml Kropli Beskidu za 10 zł 😀
Matko, napojów nie bierz, bo Ci nie przejdą przez kontrolę. Możesz kupić na lotnisku, albo w samolocie, ale ceny są kosmiczne. Batony powinno się udać przemycić. Kolega do Włoch w Wizzair przewiózł w bagażu podręcznym półkilogramowy słój „Kociołek do syta” Łowicza. Jak mu zeskanowało plecak to kobitka kazała mu wyjąć ten słoik, spytała co to, zrobiła dziwną minę, ale przepuściła.
wszystko można wziąć poza płynami w ilości większej niż 100ml (nie wiem, czy majonez z sałatki też sprawdzają ;)). Po odprawie jak kupisz napój tudzież alkohol to już Ci nikt nie zabierze i na pokład będzie można wziąć 🙂 Mój Mąż ostatnio 1kg kiełbasy wędzonej do Włoch wywiózł Wizzairem bez problemu więc i jajko przejdzie 🙂
A wiozl ktos z Was kiedys 2kg swiezego calego sandacza w bagazu rejestrowanym?? Ja wiozlam 😀
ja w rejestrowanym wiozłam pizze w z Włoch , a w podręcznym 3 kg pomidorów 😛
a ja nie latałam też do momentu jak wygrałam bilety tam i nazat 😀 więc się przeleciałam ze starym fajnie, ale stwierdziłam wysiadając na Polskiej glebie że więcej to ja ryzykować nie będę!
a tak na marginesie zauważyłam, ze mówie o sobie Matka od niedawna ” bądz cicho bo Matka zwariuje!” itd matko kochana chyba nie zwariowałam 😀
matko, wszelkie plyny (czy do picia czy do malowania sie, takze kremy) musza byc w zamykanej szczelnie torebce litrowej i oby w pojemniczkach max 100 ml kazdy. wody przez kontrol nie przeniesiesz a na lotnisku droga, wiec jak oszczedzasz to pij przed lotniskiem. i prosze Cie, nie rob jajec i nie jedz jajec za swojska w samolocie bo pol paralotni zaczadzisz. kanapka, placek, salatki, batony i inne dobrodziejstwa przejda bez problemu. o sloik ogorkow kiszonych moga sie czepic bo w wodzie sa chyba ze je wylowisz. na logike, wszystko co plynne, wykresl z listy. milego wybycia
kanapki bez problemu. a ja polecam pusta butelke po wodzie mineralnej przeszmuglowac przez odprawe… napelnisz albo jeszcze w polskich toaletach na lotnisku albo juz w szwecji (gdzie kranowa jest czysta i nie ma posmaku chloru)… zawsze to kilka koron do przodu!
ja w podręcznym w zeszłym roku przewoziłam dwa ogromne serniki… przeszłam bez echa;-)
nastepnym razem zapraszam do siebie 🙂