….biedny umrze – mawiała moja babcia. Mam wrażenie, że to jakaś klątwa rzucona na mnie, bo co mi się wydaje, że już, już wychodzę na prostą, to coś się spierdzieli. Na przykład zdrowie, alternator lub garnek z zupą na obiad. I tak jest zawsze, zawsze! I ile bym nie zarobiła, to dwa razy tyle wydam.
Ale większym nieszczęściem są jednak chore dzieci. Na tyle chore, że nie poszły do przedszkola. No dobra, CD nie jest chora, ale z powodu zepsutego alternatora w moim nowym, 14-letnim Clio nie zawiozłam jej do placówki wychowawczej. Została w domu. I we dwie mnie córki gnębiły od 6 rano. Kłuły mnie paluchami i wołały: Jeeeeść, piiiiiić, siiiikuuuuuu, kuuuuuupaaaaa, baaaaajka….
A potem knuły. Tak knuły:
CD twierdzi, że to dzieło CP, CP utrzymuje, że CD kłamie, my sądzimy jednak, że to dzieło stworzone ręką CP… Nie żebym lubiła tę tapetę w kuchni, no ale kurna…..
PS. Makijaż wykonany mazakiem nie zmył się oliwką do demakijażu, w związku z czym CD ma błękit na powiekach…
Bosh… no dzieło zacne… :>
A’propos makijażu – podsuwałam Ci pomysł z pumeksikiem. Korzyść dwutorowa – makijaż zejdzie, a córce się odechce malować do 18-tki 😉