Chciałam wziąć udział w zabawie #10YearsChallenge, ale okazało się, że nie mam żadnych zdjęć sprzed 10 lat. Żadnych.
Zaczęłam więc myśleć o tym, co robiłam 10 lat temu.
Byłam wtedy początkującą mamą. Miałam trzymiesięczne niemowlę. Byłam przerażona tym, że moje dziecko może przestać oddychać w nocy, zakrztusić się wymiocinami, zarazić ospą albo odrą w autobusie czy w centrum handlowym.
Karmiłam piersią, co wywoływało u mnie czarną rozpacz. Nienawidziłam tej czynności, a wszędzie słyszałam, że muszę, bo inaczej moje dziecko nie będzie tak zdrowe, inteligentne i odporne.
Miałam 20 kg nadwagi, bo w ciąży przytyłam 26 kg.
Byłam chronicznie zmęczona, bo wstawałam po 3-4 razy w nocy, a w dzień, zamiast korzystać z drzemek mojego dziecka i samej pójść spać, sprzątałam mieszkanie, gotowałam obiady, chodziłam po zakupy, znosiłam wózek z 3 pięta i wnosiłam go na 3 piętro. Nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy, by starczało do pierwszego, nie wiedziałam, czy wrócę do pracy.
Nie czułam się kobietą.
10 lat temu zdecydowanie nie byłam szczęśliwa.
Nie wstawię więc żadnego zdjęcia porównawczego, mogę jednak szczerze napisać, że dzisiaj jestem zupełnie inna i doceniam każdy dzień oraz mam plany na przyszłość. I to jest chyba najważniejsze.
Cudny wpis. Dzięki za niego, zwlaszcza za część o karmieniu piersią, bardzo go rozumiem? mam w wielu sprawach podobnie, 10 lat temu myślałam, że trzeba wszystkim dogadzać, jeśli się tylko da, nie daj Boże nie odmawiać, jeśli czegoś chcą, zawsze mieć obiad gotowy na czas i mieszkanie czyste jak laboratorium, czyli podejście istnie sanepidowskie. Dziś zachowuję w tym wszystkim rozwagę i mam czas dla siebie, właśnie spędziłam weekend w łóżku z pilotem od telewizora i książka, a moje pełnoletnie już dzieci przywiozły obiad z McDonald’s. Pozdrawiam Matko?
O tak. Dzisiaj sobie myślę: dlaczego tak bardzo się starałam??? Po co? Na cholerę były mi te obiady i te zakupy? Co by się stało, jakbym nie posprzątała? Mąż mi za to podziękował? No nie! I po cholerę to karmienie? W końcu dałam jej modyfikowane i co? Mam cholernie inteligentną córkę, która wcale często nie choruje. Ma co prawda alergie, ale druga niekarmiona nie ma, a też nie była długo karmiona. No po co? No i w końcu schudłam 😉
Dobrze, że jest lepiej. Bardzo mi przykro, że tak niefajnie miałaś właśnie wtedy, kiedy na logikę powinnaś się najbardziej cieszyć dzieciątkiem. Które jeszcze nie chodzi, nie mówi, nie kłóci się itd. 😀 Ale! Świetnie, że poszłaś do przodu. Bo niestety wiele osób zostaje na tamtym etapie…
Ważne abyś teraz goniła marzenia 🙂