Matka potrafi się rozerwać

Na to, by w lipcu wyjechać na upragnione wakacje czekałam nooo z 3 tygodnie. Ale w końcu:

1) wycieczka autokarowa do Rumunii wyszłaby drożej, niż lot na Teneryfę

2) OB dał mi w sumie 7 dni, a to niewiele, by się zmieścić w nich z jakąś wycieczką last minute

3) kuchnia mnie wkurzała.

Dlatego uznałam, że sobie zedrę tapety, pomaluję ściany, sufit i remoncik będzie gites. 3 dni, 2 litry cydru i luzik.

4 dni i 8 litrów cydru później remont był skończony.

Sufit pomalowałam 3 razy. Drzwi nie zdążyłam, zresztą nawet farby nie miałam, więc machnę je innom razom. Pod tapetami miałam ślady przeróżnej bytności mojej i siostry (bo wcześniej w mojej kuchni był pokój…) A to kleks z gipsu, a to ślad po gwoździu,  no i nie oszukujmy się – tynk z początku lat 90-tych wygląda zdecydowanie inaczej, niż gładzie i gipsy z XXI wieku. Dlatego, z wirtualną pomocą psychologiczną od mojego czytelnika zwanego Grzegorzem, położyłam tapety. Papierowe z fakturą, żeby ukryły te wszystkie dziury, gwoździe, nierówności etc.

Nie było łatwo. Kuchnia 11 m/kw, tapety trzy rolki po 25 metrów, niezwykle chłonne ściany i ja. Matka Sanepid.

Wyszło jak wyszło. Krzywo. Nieco za mało kleju kładłam na brzegach. Nie potrafiłam tej cholernej tapety przykroić równo, bo papier z wiórkami drewna nie tnie się nożykiem do tapet, ale się ciepie strasznie. Było takie miejsce, gdzie tapeta najpierw zaczęła mi się marszczyć, a pod nią zaczął odpadać płatami cały przegląd farb z poprzedniego stulecia. 5 metrów tapety poszło w kosz, a na ścianie jest urocza fałda, którą muszę zamaskować… szafką czy czymś. Albo powieszę tam swoje nagie zdjęcie, to nikt na fałdę nie będzie zwracał uwagi (przynajmniej nie na tą na tapecie).

Jeśli chodzi o moje sukcesy, to ani razu się nie popłakałam.

Cała kuchnia znowu mi wyszła szaro-zielona. Tak mi zawsze wychodzi. Szaro i zielono. A farba miała być taka… żółta bardziej.

Po skończeniu remontu doszłam do jednego słusznego wniosku: RZUCAM PICIE CYDRU.

Przerzucam się na wódkę.

A potem wieszałam szafkę…. I źle zahaczyłam ją na wkrętach i mi spadła… porywając za sobą tapetę. Kumacie? Macie ścianę, na której jest nówka sztuka tapeta, klej, pot, krew i  spada na nią szafka i kantem rani tapetę w kilkunastu miejscach.

Nawet kurwą nie rzuciłam. Usiadłam, napisałam Marjannie co się stało, wstałam i naprawiłam. Bo tapeta papierowa z drewnem może się źle tnie, ale ma taką fakturę, która wiele ukrywa. Po szafce lądującej na tapecie śladu nie ma.

A teraz, dlaczego nie ma zdjęcia.

Bo nie.

Bo ostatnio Marjanna się pochwaliła ogrodem. W 10 miesiącu ciąży przekopywała go, kładła płyty chodnikowe, własnoręcznie ułożyła trawnik etc. I jak już uznała, że praca skończona, usiadła sobie na ławeczce z kubkiem kawy i się pochwaliła ogrodem, to się okazało, że to nie ogród, tylko przestrzeń przydomowa, a murek jest ohydny.

Dlatego pocałujcie się w pompkę. Komu chciałam, to zdjęcie posłałam 😛

Grzegorzu, dziękuję za pomoc! Nawet wirtualną. Jeszcze tydzień temu nie miałam zielonego pojęcia, że będę tapetować….

Marjannie za cierpliwość. A były takie momenty, że chętniej by już urodziła, żeby tylko nie pisać ze mną o tapetach, farbach i kuchennych szafkach.  Buziak.

49 odpowiedzi na “Matka potrafi się rozerwać”

  1. Wiktor Tomoń pisze:

    Matka, pytanie zasadnicze: jaki to był cydr?

  2. Matka, a Ty zadowolona z efektu końcowego?

    • Matka Sanepid pisze:

      nie do końca, no bo widzę moje niedociągnięcia. Tzn, gorzej nie jest, ale tak naprawdę, gdy zrobię tam ostateczny remont (za ok. 3 lata), to już wezmę ekipę do położenia gładzi, pewnie szafki i sprzęt wymienię.

    • Matka Sanepid pisze:

      Magdalena Sałata o, to zdecydowanie! Marjanna widziała zdjęcia, widziała też wcześniej moją kuchnię na żywo i mówi, że jest mega różnica 🙂

  3. Matka Sanepid pisze:

    ja sobie dałam 5 dni i to bez tapetowania 😉 a wyszło 4 z tapetami. Chociaż faktem jest, że te tapety się mega dobrze malują – 1 warstwa w zupełności wystarczyła

  4. Matka Sanepid pisze:

    my mamy 1000 m/kw. I łąkę, klomby, drzewka takie i srakie. Czasami jak to wszystko koszę, to marzę o przestrzeni przydomowej. Najchętniej wylanej asfaltem…

  5. 25 arów. Ogród i mega dużo krzewów. Zaluje że nie więcej bo miejsca mi brakuje. Podjazd minimalny /szkoda miejsca na samochód

  6. Matka Sanepid Ja mam mniej powierzchni, ale zdanie mam takie samo jak MS.

  7. MS podziwiam Cię i szczerze gratuluję konsekwencji w działaniu 🙂 A fotek nie wrzucaj nie warto, zawsze znajdzie się ktoś „życzliwy” z miłym komplementem.

  8. jesteś dzielna Matko. Chętnie bym obejrzała wyniki harówki na pw jak bys była tak łaskawa się podzielić wizualizacją

  9. Matka Sanepid pisze:

    Jola Wierzchowska-Kozaczka niektórzy lubią ryć w ziemi, a inni jak im nogi śmierdzą, jak mówi stare chińskie przysłowie. Ja mogę mieć kawałek ogródka i hamak. Styknie 😉 w ogrodzie i tak najwięcej czasu spędzałam wieszając pranie. Teraz nawet to mi odpadło 😉

  10. Betakobieta pisze:

    To ja czekam na te fotki i czekam. I ślinka mi na myśl o cydrze cieknie i cieknie i cieknie i cieknie… a tu nic.
    No na cydr będę musiała poczekać jeszcze pewnie ze 2 lata. Podobno to mój wybór.
    Ale, żeby brak fotki? Tego potu i łez na ścianie? I krwi? No wiesz!

  11. Matka Sanepid pisze:

    mam dobrą radę, jako doświadczona w remontach – kup więcej cydru

  12. Matka Sanepid pisze:

    Jola Wierzchowska-Kozaczka ale żeby nie było – moje dzieci w ogrodzie spędzają pół życia. I to jest bardzo, bardzo dobre

  13. Moje dziecko jest bardzo popularne wśród kolegów…. ogród i basen

  14. Matka Sanepid pisze:

    Jola Wierzchowska-Kozaczka no u nas każdy na ulicy ma taki sam ogród. Kolega z boku ma basen mega wypasiony, ale u nas bardzo popularna jest trampolina. No i ogród nie jest dopieszczony – dzieci nic nie zniszczą 😉

  15. tak – ale koledzy Bartka są z Krakowa – tam chodzi do szkoły – a pod blokiem to trudno o basen i ogród własny. Ja mieszkam w Wieliczce – tak że to jest wycieczka dla nich – całe 10 minut w autobusie..:)

  16. Matka Sanepid pisze:

    Jola Wierzchowska-Kozaczka a no to wtedy ogród jest atrakcyjny bardzo 🙂

  17. dokładnie..:) i są psy do zabawy i w piłę można pograć…..i wiele innych możliwości.

  18. Anna Borawska pisze:

    podziwiam, ja bym się nie odważyła

  19. Iwona pisze:

    MS, dawaj zdjęcie! Obiecujemy, że nam już się podoba!!! Chociaż takie poglądowe…. 🙂

  20. Iwona pisze:

    A co do zieleni: 4 lata temu malowałam sypialnię. Wybrałam kolor gruszkowy… myślałam, że biorę groszkowy… A wyszło zielono jak w piekle. Do tego bordowe meble i git! Tekst, ze inspirowałam się twórczością Picasso zamknął wszystkim usta. A dodajcie do tego zacieki na ścianie w kolorze soku porzeczkowego wylanego przez koty tydzień po malowaniu… 😉 Normalnie jak w rzeźni, jak w rzeźni!

  21. Joanna Sawary pisze:

    a mnie się przykro zrobiło, że fotek nie będzie 🙁

  22. Iza Damsé pisze:

    Haha, mój mąż tapetuje nam sypialnię. Od dzisiaj. Tapeta miała zakryć czego farba nie zakryła, czyli twórczość męża sprzed 3 lat w pokoju dziecięcym (bo tam wcześniej był), czyli kontury Dzwoneczka, Lilo i Sticha oraz Kubusia Puchatka z ferajną. Póki co nadal przebijają spod białej tapety. Taka być musiała, bo pokój bez okien. Fałdek w cholerę, krzywo i generalnie mąż ma dość, a jeszcze dwie ściany zostały. Ale co tam- jak nie wyjdzie, to przecież sypialnia bez okien, najwyżej nie będę zapalać światła 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *