Mieć dzieci… ale z kim

„I po cholerę ja z nim dzieci robiłam” myślałam wielokrotnie wkurzona na niego, na to, że istniał w moim życiu, że długo udawał męża i ojca, a potem się wziął i wyszło szydło z worka. Och, jaka byłam zła, że mam dwie córki. Że nie mogę tak po prostu powiedzieć „Żegnam pana” i jak moja znajoma, załatwić rozwód, wyjechać na drugi koniec kraju i więcej gościa nie oglądać. A tu zostały dwie takie pamiątki. Nie dość, że z jego nazwiskiem, podobne do ojca, to jeszcze wykarmić trzeba, ubrać i wychować. Ależ zła byłam!

I masz, minęło parę miesięcy, ja ciągle z nimi. 24 godziny na dobę. Ubrać muszę, jedzenie dać, pomęczyć się, na spacer wziąć, a jednak mi tak bardzo nie uwierają. I nawet łapię się na myśli, że jak im nie najlepszego tatusia znalazłam, to może ojczyma jakiegoś fajniejszego wyskrobię. Że zawsze jednak one ze mną będą, codziennie i od święta. Razem będziemy jeździć na wakacje i na babskie zakupy, urodziny będę im urządzać, komunie i śluby. Moje są, o!

 

17 odpowiedzi na “Mieć dzieci… ale z kim”

  1. logorea pisze:

    Dobre podejście masz teraz! Tak trzymaj 🙂

  2. kachasek pisze:

    ehhh… chciałam coś napisać… jakoś tak mi, no nie wiem, bo czasem myślę podobnie… no ale małż z nami wciąż…

  3. dorotaczekolada pisze:

    grunt to pozytywne myślenie;)

  4. A my się rozstaliśmy w niezgodzie jak mały był dwu miesięcznym oseskiem. Przez ponad rok darliśmy koty, a teraz.. Nie powiem, że jest dobrze, ale przynajmniej się nie kłócimy.
    Wczoraj rozmawiałam z przyjacielem. Mówię- odłożę kasę, spakuję nas i pojadę w cholerę na południe Francji. A on: a co na to ojciec dziecka?
    Właśnie… Przynajmniej do 18rż małego niestety muszę brać też dużego pod uwagę.
    Na szczęście syn jest cały mój, w sensie, że podobny do mnie bardzo 🙂 Bo jakbym miała oglądać małego klona to byłoby tym bardziej ciężko.

  5. Fasola pisze:

    Ja byłam w tej lepszej sytuacji, że Dawca od samego początku po urodzeniu Małego przestał się interesować. No to pozbawiłam praw rodzicielskich. Trochę to trwało ale warto było :)) Dlaczego miałabym konsultować z nim cokolwiek skoro nie chciało mu się uczestniczyć w wychowaniu. A jak Mały miał 10 miesięcy poznałam swojego męża. 🙂 Jesteśmy już razem ponad 3 lata. Lepiej być nie mogło. A dla Małego to jedyny i najlepszy tata :)))
    Nie ma tego złego……

  6. futrzak pisze:

    taki nasz Matek los, facet może się zawinąć i niestety zbyt często z tego korzysta.
    za to cuda wychowania na naszych głowach:)

  7. Marcysiowa pisze:

    nie ważne kto spłodził ale kto wychował 😉 wiem z autopsji 🙂

  8. Paulaland09 pisze:

    Doskonałe podejście, tak szczerze, zdroworozsądkowe i już zdystansowane i dobrze 🙂 ja dziś sobie myślę, że mogłabym się tak mocno rozpędzić i trzasnąć głową w coś twardego, bo sama sobie się nie mogę nadziwić, że takiego Tatusia dziecku wymyśliłam 🙁 I nie jest to czcze gadanie, bezpodstawne narzekanie, po prostu zachowanie szanownego Tatusia woła o pomstę do nieba… No nic, trzymajmy się kobiety dzielnie!

  9. fynn pisze:

    Jeszcze często będą nachodziły Cię takie myśli… Ale z czasem miną. :).

  10. Mia pisze:

    Matko, właśnie w przyszłym tygodniu minie 10 lat jak odprawiłam mojego byłego męża. Do dzisiaj uważam, że zrobiłam to półtora roku za późno 😉 Ale wtedy bałam się, jak każda matka, że zostanę sama z dziećmi, nie dam sobie rady, dzieci będą za ukochanym tatusiem płakały, spieprzę im dzieciństwo itd. Starszy syn miał wtedy prawie 8 lat, a młodszy 5 i pół.
    I zostałam… sama, z długami, bez pracy, z leżąco-czasem wstającą Babcią (90 letnią wówczas) i jej emeryturą na przeżycie. Wychodziło po 10 zł na naszą czwórkę na dzień na przeżycie.
    Były zamieszkał u swoich rodziców na materacu i przez pól roku robił za wspaniałego tatusia, bo zabierał chłopaków raz kiedyś do McDonald’sa, w towarzystwie dziewczyny, z którą był aktualnie i jej synkiem. Potem wyjechał do Stanów… Rozwód przeprowadziłam bez jego uczestnictwa. Wraz z wyrokiem zostały mu zawieszone prawa rodzicielskie.
    Od tamtej pory widział się z naszymi synami dwa razy, bo zdarzyło mu się ich zaprosić w wakacje, ale było to chyba 6 i 5 lat temu (nie pamiętam nawet dokładnie).
    Ja wróciłam na studia, znalazłam pracę, związałam się z moim obecnym partnerem (sporo młodszym).
    Wspaniały tatuś, za którym naprawdę chłopaki nie płakały, z czasem przestał nawet dzwonić. Dziś, nasza jedyna interakcja, to moment, kiedy odbieram z banku przelew z alimentami (w kwocie „takiej sobie, bez szału”).
    Zdarza mi się wkurzyć na siebie, że takiego im tatusia wybrałam, ale jak sobie przypomnę jakiego mi wybrała moja Mama, a jakich innych, fantastycznych wybrały moje koleżanki i znajome swoim dzieciom, to mi przechodzi.
    Przejdź i Ty nad tym do porządku dziennego. Ważne jest jak i z kim Ty wychowasz swoje córeczki. A nie z kim je sobie zafundowałaś.
    One nie będą Ci miały tego na pewno za złe. Trzymajcie się!

    Acha, zapomniałam dodać, że za 10 zł na dzień dało się przeżyć 😉 Babcia żyła jeszcze 4 lata, a ja jakaś taka… szczuplejsza byłam 😉

  11. Carpioo pisze:

    Kochana.. dasz sbie świetnie radę.. A dzieci, nie ważne z kim zrobione, ważne z kim i jak zostaną wychowane! Zdrowe podejście mamy to podstawa… i nie zapominaj o sobie droga Matko Sanepid! Bo wyprawisz Córkom wesela i zostaniesz sama z kotem! Pamiętaj, że czas szybko mija, więc nigdy przenigdy nie zapomnij o swoim szczęsciu!

  12. ola pisze:

    i to jest super właśnie, że obojętnie czyje to przecież NASZE przede wszystkim 😀
    jezuniu drogi komunie, śluby… ileż to jeszcze będzie kosztów! to juz może lepiej domek hello kitty i konia dla barbie…

  13. Kropka75 pisze:

    A pewnie, że Twoje. Czyje mają być? 😀

    I pewnie niedługo charakterek podobny z nich wyjdzie, to dopiero dumna będziesz. Ha ha ha

  14. ewa pisze:

    matko… ja swiezo po podobnych przemyśleniach i sama nie wiem co począc… póki co 3 miesieczna kwarantanna (wyjachał do pracy w NL) i czas na ochloniecie …

  15. ewa pisze:

    ba!! tylko skoro tak dobrze bez niego to po co z nim…aa wiem by kredyt spłacić… chyba .. tylko nie wiem czy tego chce od związku tzn wiem na pewno ze chce czegoś więcej… ojojoj … a wiesz Matko ze na początku myślałam ze ty też męża do pracy za granice wyprawiłaś a nie za drzwi 😉

  16. Podkarpacka Panna z Dzieckiem pisze:

    Wprawdzie miałam ćwiczyć Chodakowską, ale jeszcze strzelę komentarz. A co! MS śledzę od dawna. Muszę się więc w końcu mentalnie wypróżnić. Zostawił mnie Dawca Nasienia po 5 latach związku. Zostawił mnie w 8 miesiącu ciąży. I uciekł, hen!Za niemiecką granicę. Do Monachium, czyli tam, gdzie większość tchórzliwych Dawców Nasienia zwykła uciekać. I dzwoni do mnie co trzy tygodnie, pyta o wymiary. Dziecka wymiary. Kilogramy, centymetry wzrostu, punkty na skali centylowej i żali się nad swoim losem. 10 minut za każdym razem. Bożesztymój…Faceci. No więc teraz zmieniam strategię. Mózgiem będę myśleć. Nie sercem. A czytając historie powyżej: dum spiro spero. Amen

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *