Mamy z Ojcem Biologicznym niepisaną umowę: ja go informuję regularnie o tym, co u dzieci, a on mnie o tym, jak się ma moja Honda.
– Wczoraj odkręciłem korek od wlewu oleju i z otworu zaczął wydobywać się biały dym…. – napisał.
– I co to oznacza? – wystraszyłam się, bo jednak Honda jest pełnoletnia.
– Nie wiem. Habemus papam?
Cóż, skoro biały dym, to może dobry znak jednak. Niestety, podczas gdy OB cacka się z Hondą, ja się użeram z dziećmi, które dym też robią i to czarny. Dzień w dzień. A Córce Drugiej w ogóle odwala, bo za dwa dni ma urodziny, a przeżywa to od pół roku. Obecnie jej podniecenie jest w momencie kulminacyjnym. Wszyscy mają rozdzielone role: dziadek ma dmuchać balony, CP z babcią mają kupić piszczałki, ja wysłać zaproszenia. Jakoś do gotowania nikogo CD nie wyznaczyła… Domyślam się jednak, że to ja muszę skomponować menu na urodzinową imprezę. I mi wychodzi, że będzie wege. A tort z Krainą Lodu…. To niespodzianka…. No naprawdę…
Macie jakieś potrawy, które świetnie sprawdzają się na takich imprezach? Mięsne. Bo na sałatki pomysł mam.
Matka, idziesz do Biedry, kupujesz zimną kaczkę, jabłka, marchew, ziemniaki. Wracasz do domu, odpakowujesz drób, myjesz i układasz w docelowym naczyniu grzbietem do góry,smarujesz drób olejem i przyprawami wszelakimi, wlewasz trochę do środka, wpychasz pokrojone w ósemki jabłko; marchew kroisz w słupki, ziemniaki w ćwiartki. Jak kaczka poleży ze 2 godziny (lepiej nie w lodówce, powinna być w temp. pokojowej) to nagrzewasz piekarnik do 230 stopni, układasz wokół kaczki ziemniaki i marchew; pieczesz najpierw około 40 minut bez przykrycia, potem pokrywka lub folia alu, zmniejszasz temp, do 180 i tak pieczesz przez około 1,5 godziny do dwóch (godzina pieczenia na kilogram kaczki – łącznie z tymi 40 minutami bez pokrywki), w międzyczasie możesz dorzucić jeszcze pokrojone jabłka; generalnie niebo w gębie i wbrew pozorom nie zajmuje dużo czasu; wkładasz do pieca i robisz inne rzeczy; można podawać z żurawiną, burakami i czym tam jeszcze chcesz 🙂
albo zrób hot dogi 🙂 albo nugetsy, zależy czy bardzo dostojni goście 🙂
O Matko, Matko!! W piątek miałam 6 urodziny syna, za tydzień w sobotę 3 urodziny córki. Menu dla dzieciaków to tort, cukierki, szarlotka i mini babeczki. I dużo picia. Więcej nie szykuję, bo trudno je było na tort zagonić, o innym jedzeniu nie było mowy.
Ja lubie z ciasta francuskiego takie jakby pizzerinki. Ciasto smakujesz sosem pomidorowym ( te z biedny w butelce sa fajne, do tego można dołożyć czosnek, przyprawy) układasz paprykę pieczarki cebule ser salami albo cos innego. Zawijasz, kroisz na ok 2 cm krążki, wykładasz na papier i zapiekasz w piekarniku. Pycha! Zawsze szybko znika
pieczone skrzydełka z kurczaka, pieką sie pół godziny, do tego sos czosnkowy i już 🙂
KFC?
Jak się domyśliłaś że to ty masz menu przygotować???;-) Kraina lodu – mój koszmar od kilku miesięcy……..
http://tipy.interia.pl/artykul_16637,jak-zrobic-smazone-parowki-panierowane%C2%B7.html
Jedną sałatkę robię z tego wpisu, tę z granatem:
https://www.matkasanepid.pl/reklama/czy-wiesz-co-cie-uzdrowi/
a drugą taką: http://www.mojegotowanie.pl/przepisy/salatki/salatka_z_kuskus_selera_czerwonej_fasoli_i_wedliny
To oczywiście bardziej pod kątem dorosłych
Kotleciki z kostek rosołowych. Polecam 😀
I carpaccio z mortadeli
u nas dzieci dostały fartuszki, po małej kulce ciasta na pizzę, na środku stołu dodatki w miseczkach, wałki dłoń i każdy swoją robił 🙂 potem chwila zabawy i można było wcinać 🙂 się podobało!
U nas sprawdziłyby się nugetsy z kurczaka, klopsiki, można też kupić zamiast fytek takie ziemniaczki „śmieszne buzie”.
http://ezakupy.tesco.pl/pl-PL/ProductDetail/ProductDetail/2003010924111
Ale pomysł „amarulli” ze zrobieniem pizzy przez każde z dzieci jest baaardzo oryginalny i kiedyś na pewno z niego skorzystam 🙂
Mini pizze na tortillach.
No, nie kuskus to ma być z cytryną, oliwa, szalotkami w kostkę, oliwkami, ewentualnie papryka bez skórki, pieprzem, sól, ma się przegryzc 2 godziny i każdy wciągnie… Do tego mielone mięso z przyprawami i ziołami, utoczyc kulki albo coś, do pieca na pół godziny, do tego jogurt czosnkowy… Mmmm…
Oliwki do kuskusa wydrylowane mają być coby nikt nie plul po kątach albo w garści nie dzwigal przez całą imprezę…
Olać menu…Pozdrowienia gorrrące dla OB. Po jego „habemus papam” kwiczałam tak,że mój ślubny chciał mnie wieźć do czubków.Całkiem jak czytałam pierwszy raz „Wszystko czerwone” Chmielewskiej, wtedy się odsuwał i mówił,że jestem niebezpieczna dla otoczenia….
OB wbrew pozorom ma poczucie humoru