Rzucam się na pożarcie

Nie dość, że z Chin, to jeszcze mikrofalówka…. Czarny sen ekoświrów jedzeniowych. Ziemniaki z chińskiego worka. Serio. Kaśka taka jedna mi napisała, że powinnam być blogerką kulinarną.

Oto worek. Kosztował dolca.

IMG_2304-crop

Wkłada się do niego umyte ziemniaki w mundurkach (4 sztuki, niewielkie), wrzuca na 4-6 minut do mikrofalówki i wyciąga gorące, pieczone ziemniaki. Jak z ogniska, tylko bez woni dymu z opon i rozpuszczalnika. Co jest w sumie dziwne, bo dziadek twierdzi, że ten worek zapewne działa dzięki dawce ołowiu albo chemikaliom jakimś. Oczywiście nie przeszkodziło mu to w jedzeniu ziemniaczków z masełkiem i solą.

IMG_2303

Nie lubisz obierać i gotować? Nie chcesz czekać? Rzygasz już makaronem jak MS? Jest worek. Pewnie już go sprzedaje Mango za 250 zł. A jak zamówicie w ciągu kwadransa to dorzuca 5 kg kartofli. Miodzio.

I teraz pytanie: serio chcecie, żebym pisała bloga kulinarnego? 😀

69 odpowiedzi na “Rzucam się na pożarcie”

  1. Ale nie sa pisane z takim smaczkiem jak by to zapewne bylo w Twoim wykonaniu.

  2. Ty Matka nie mysl tylko sie bierz do roboty,bo publika czeka.

  3. Agata pisze:

    Ziemniaczki pieka sie doskonale w mikrofali i bez worka. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *