Są takie dni, kiedy samotność daje po dupie

Samotność matki w wychowywaniu dzieci raz jest niezauważalna, raz daje nieźle po pośladach i sercu.

Daje, kiedy Córka Pierwsza przychodzi z przedszkola i mówi babci skrycie, że w przedszkolu dzieci robiły zakładki do książek. Jedną dla taty, drugą dla mamy, ale ona zrobiła tylko dla mamy, bo tata się wyprowadził. Wtedy serce boli, bo jak się człowiek wychowywał w rodzinie, w której rodzice są 34 lata po ślubie i nic nie zapowiada końca tego małżeństwa, to myśl o tym, że własne dziecko nie ma żadnego poza komputerowym kontaktu z tatą, boli. Nawet jeśli to wynika z konieczności, a nie zawsze złej woli.

Fajnie jest, gdy leżymy rano w łóżku, śmiejemy się i łaskoczemy i myślę sobie, że wyjątkowe z nas trio. Że my we trzy nie potrzebujemy faceta, by sobie ułożyć życie, by urządzać mieszkanie, kolejne urodziny, komunie, śluby, że damy radę w każdej sytuacji, bo ja mam je, one mają mnie.

I bywa tak, że z zupełnie niewiadomego powodu wszystko idzie źle. CP nie chce ubrać spodenek, CD co godzinę ląduje twarzą na jakimś meblu i pluje krwią, ja tracę cierpliwość przy każdym rozlanym soczku, każdej zrzuconej zabawce, czy choćby prośbie o zrobienie czegoś do picia. Wtedy chciałoby się, żeby ten drugi stwórca dwóch zasmarkanych potworów stanął w drzwiach, wziął je na spacer, potem nakarmił, wykąpał, położył spać.

Na szczęście tego złego i dobrego jest pół na pół. A to niezły wynik jak na samotną matkę z dwójką małych dzieci. I tendencja szczęścia wciąż jest wzrastająca.

33 odpowiedzi na “Są takie dni, kiedy samotność daje po dupie”

  1. To już drugi tekst o samotności opublikowany w godzinę po mojej przypominającej publikacji 🙂

  2. inna pisze:

    Matko, jak ja Cię rozumiem! Bardzo ładny wpis! Jesteś WIELKA! 🙂

  3. Aniula pisze:

    Matko dajesz rade,fajna kobita z ciebie:)

  4. Hania pisze:

    czasem mimo ,że jest rodzina w komplecie, jesteś sama dla dzieci

  5. dont_give_up pisze:

    A dlaczego robila zakladke tylko dla mamy?? Tata nie wyparowal, tylko pracuje i mieszka w innym kraju, ale przeciez ma kontakt z dziewczynkami. Nie jestes w takiej sytuacji jak ja, wiec uwazam, ze powinnas na osobnosci porozmawiac z paniami w przedszkolu, ze CP powinna jak inne dzieci robic cos dla obojga rodzicow, a swoja prace wreczyc tacie jak przyjedzie w odwiedziny lub wlozyc do koperty i wyslac – bedzie czula, ze tata jest nadal obecny w jej zyciu chociaz nie ma go na miejscu. Po co dziecku dokladac dodatkowych stresow, po co ma czuc sie gorsze.

    • Matka Sanepid pisze:

      Sama chciała zrobić jedną. I wybacz, ale jeszcze nie potrafię reagować odpowiednio na takie sytuacje. Wiem, że teraz dużo bardziej doświadczonych osób będzie miało dla mnie wór dobrych rad. Tymczasem mi się po prostu zrobiło przykro i sprawę zostawiłam. Tak samo jak nie zmuszam jej do tego, by rozmawiała z tatą, jeśli tego nie chce (a miewa takie dni)

  6. eve_79 pisze:

    Mam tak samo… I żal mi, że moja córa nie ma normalnej rodziny i taty nie będzie na Dniu Mamy i Taty w przedszkolu, a ona takie piosenki dla niego śpiewa… Co zrobić… czekać na te lepsze dni

  7. matkasynom pisze:

    Chylę czoła matkom samotnie wychowywującym dzieci, ja mam często takie dni, że niecierpliwie czekam, aż małżonek wróci z pracy i pomoże. Tylko, że ja nie mam blisko ani babci, ani dziadka, ani żadnej innej pomocy, którą ty, matko Sanepid, rozumiem, że masz mieszkając z rodzicami?

    • Matka Sanepid pisze:

      To nie jest takie proste – mieszka z dziadkami = ma łatwiej. W moim przypadku jest trudniej psychicznie. Bo we własnym domu miałabym głęboko w dupie, że CD zasikała krzesło, CP znowu się poryczała o byle co, że się darły i tłukły. A tutaj jednak myślę cały czas o tym, że dziadek śpi, babcia pracuje, a one biegają, piszczą, psują, sikają. Psychicznie więc jest trudno, fizycznie daję radę.

  8. dont_give_up pisze:

    Zrozumialam, ze to byl taki pomysl w przedszkolu. Tak czy inaczej powinnas panie poprosic, zeby w takich sytuacjach delikatnie zasugerowaly CP, zeby zrobila tez cos dla taty i wreczyla to kiedy bedzie miala okazje. CP to bardzo madra i wrazliwa dziewczynka.

    • Matka Sanepid pisze:

      Nie, absolutnie to nie był pomysł przedszkolanek. One wiedzą, że CP ma kontakt z tatą, są bardzo wyczulone na jej zachowania (np. miała taki dzień, że znowu co chwilę płakała, od razu opiekunka wyszła do mnie, żeby porozmawiać czy coś się stało, mam też informować o tym, kiedy OB przyjeżdża, kiedy wyjeżdża)

  9. dont_give_up pisze:

    Biedactwo 🙁

  10. KajkaRoo pisze:

    Też nie mam nikogo do pomocy ale w życiu nie chciałabym mieszkać z moją matką choć kocham ją całym sercem, byłaby to ostateczna z ostateczności zaraz przed domem samotnej matki. Nie można mówić, że jak ktoś ma dziadków to hurrrra i do przodu mamy z górki bo pomagają.
    Zajebiste z Was babeczki są i tylko to się liczy
    Pozdrawiam serdecznie

    • Matka Sanepid pisze:

      No pomagają. Na przykład babcia odbierze czasami CP z przedszkola, rano, gdy córki wstaną za szybko, a ja chcę jeszcze pospać idą do babci na śniadanie, mogłam też bez obaw wyjechać na dwa dni do Szwecji, ale to jednak inny układ niż między żoną a mężem. Oni się na małe dzieci już nie pisali i nie mają obowiązku pomagać.

  11. Kaja pisze:

    Matko Sanepid! Nawet w tzw. normalnej (chociaż, „co to jest norma?” – jak zapytała mnie kiedyś moja wykładowczyni z psychologii) zdarzają się przykre sytuacje. Na przykład matka traci już cierpliwość do dzieci i oczekuje, że „drugi stwórca” przyjdzie i wybawi, a on zamiast zabrać dzieci mówi: „To twoja wina, że się tak zachowują, ty je tak wychowałaś!” Oczywiście wybucha kłótnia, po której okazuje się, że przyczyny w zachowaniu dorosłych należy upatrywać w tym, że „pierwsza stwórczyni” znów została pominięta przy podwyżkach, chociaż urabia się po łokcie, a „drugi stwórca” dostał zje…kę od swojego szefa. A dzieci, jak to dzieci, są doskonałymi sensorami naszych nastrojów. W nich wszystko odbija się, jak w krzywym zwierciadle.

  12. Emma pisze:

    A ja teraz zgrzeszę – mam tyle znajomych mamusiek w okół, że codziennie z kim innym na spacery się umawiam, a nawet jak się z nikim nie umawiam, to i tak zawsze kogoś spotkam. No ale mieszkam na sporym osiedlu, gdzie się wychowałam, więc sporo znajomych tu jest, a że jesteśmy w płodnym wieku akurat, to i dużo mam wśród koleżanek jest 😉

  13. catupart pisze:

    Czasem to nie tylko dla dzieci przydalby sie tata, dla nas samych mam ,partner chocby do pogadania w samotne wieczory.
    Jestem sama wlasnie wieczorami, kiedy corka juz spi a ja nie moge nawet wyjsc na godzinke z domu bo nie ma kto nia zostac. Chba ze komus zaplace albo poprosze kolezanke, co tez klopotliwe. Albo przyjedzie do mnie moja mama, ale tu tez jest wiele problemow , bo to i tamto….
    Mieszkac z rodzicami tez nie jest latwo.
    Bycie samotna mama to nie moj wybor , tak jak i MS.
    Niech bedzie przykro temu kto nas zostawil i dzieci.

  14. Elenka pisze:

    Rozumiem bardzo dobrze te wady mieszkania z rodzicami. Taka niemożnośc wychowywania w 100% po swojemu… I Ciebie dochodzi jeszcze brak wsparcia tej drugiej osoby 🙁
    Mam nadzieję, że będzie coraz więcej tych dobrych dni. Pełnych śmiechu i radości.

  15. czar_na pisze:

    Matko i ja napiszę jesteś wielka. Rodzicielstwo to chwilami wielkie wyzwanie a rodzicielstwo w pojedynkę to heroizm najwyższej ligi.
    Jesteśmy z mężem we 2 i mamy tylko jedną zarówno rozkoszną jak i straszną (bunt 3 latka) córeczkę 😉 a chwilami (np. dziś) mam tak dość ,że mam ochotę wyjść i iść przed siebie ile mnie zmęczone nogi poniosą . I nigdzie nie skręcać by czasem przypadkiem nie wrócić do domu.
    I wstydzę się tych chwilowych myśli sama przed sobą , bo przecież macierzyństwo jest „darem od boga” i jest „radością i szczęściem w czystej postaci.” A ja taka niewdzięczna…

    ps. a propos zakładek to musiało być cholernie przykre 🙁

  16. mrufka80 pisze:

    co najmniej raz w tygodniu czuje sie samotna.moj maz pracuje 6 dni w tygodniu, mieszkam z tesciowa ktorej nie lubie i ktora nie pomaga,mam dziecko z niepelnosprawnoscia,ale chociaz w niedziele moge chwile odsapnac.
    mam ogromny szacunek dla samotnych matek.

  17. Joanna pisze:

    MS, podziwiam Cię i fajne dziewczyny jesteście. Mieszkanie z rodzicami to trudna sprawa. Nie takie to łatwe jakby się mogło komuś zdawać. Ja osobiście nie mieszkam w takim układzie, ale moi rodzice mieszkali i pamiętam te „wygody” jakich doznawali z perspektywy dziecka.
    Ja też zostałam samotną mamą z kilkumiesięcznym synkiem i czytając Twoją notatkę tylko zastanawiam się jakie scenariusze czekają mnie i Małego w przyszłości?

  18. Matka Agrafka pisze:

    Ładnie 🙂 jak mąż znika na kilka tygodni też miewam chwile załamania, ale ważne, że dajemy sobie radę, a to widać po dzieciach, szczęśliwych i kreatywnych 🙂

  19. Paulaland pisze:

    MS i w rodzinie pełnej samotność może dobijać, i w niepełnej, ale tak sobie myślę, że najważniejsze to być dla kogoś i kochać i ja tak się staram, bo Mój Syn ma głównie mnie, a szanowny „współproducent” nie wykazuje większego zainteresowania, zresztą nie interesowało go 9 miesięcy, więc cóż by mogło się teraz zmienić??
    Pomyśl, tak jak pomyślałaś – macie siebie, choćby nie wiem co 🙂
    Miłości wszystkim i dobrej nocki 😉

    p.s. moim Rodzicielom stuknie 30 lat małżeństwa w Maju, przykre że nie mogę tego dac mojemu Synowi, ale

  20. Paulaland pisze:

    MS i w rodzinie pełnej samotność może dobijać, i w niepełnej, ale tak sobie myślę, że najważniejsze to być dla kogoś i kochać i ja tak się staram, bo Mój Syn ma głównie mnie, a szanowny „współproducent” nie wykazuje większego zainteresowania, zresztą nie interesowało go 9 miesięcy, więc cóż by mogło się teraz zmienić??
    Pomyśl, tak jak pomyślałaś – macie siebie, choćby nie wiem co 🙂
    Miłości wszystkim i dobrej nocki 😉

    p.s. moim Rodzicielom stuknie 30 lat małżeństwa w Maju, przykre że nie mogę tego dać mojemu Synowi, ale mogę go kochać z całego serca 🙂

  21. Ja cię podziwiam, ja jestem sama z jednym i nie wyrabiam… A ty zyjesz i funkcjonujesz z dwojką. Szacun. I moi rodzice tez szczesliwe malzenstwo od lat..
    I tez mieszkam z nimi, ale kurtka, zadne mi nie pomaga z dzieckiem 😉

  22. Mama pisze:

    Droga Matko, jesteśmy w podobnej sytuacji. Ja jednak zostałam z dwójka mniejszych dzieci: 18 miesięcy i 3 miesiące. Walczę jak moge, jednak samotność doskwiera… Tak jak Ty mieszkam z rodzicami. Pomimo, ze sa najwspanialszymi ludźmi jest cieżko. Inne poglądy, podejście do życia. Czasami oprócz pomocy przy dzieciach, najnormalniej występuje potrzeba przytulenia sie, wygadania, a rownież wyplakania… My tego nie mamy… Pomimo posiadania dwójki wdpanialych dzieci- najwspanialszych ma świecie występuje zmęczenie jak rownież niechęć do życia wywołana zaistniała sytuacja. Moje życie posypalo sie jak domino, niechęć do rodziny ze strony męża i ojca dzieci, ciągla walka o ratowanie związku, pózniej wyprowadzka, kłopoty finansowe, brak alimentow. Jednak mamy wspólny cel który determinuje do dalszej walki- przyszłość naszych „potworów”. To rozswietla drogę poprzez długi tunel. Czasami na czworaka, na oślep – byle do przodu. Trzymaj sie kochana. Damy radę! Dzięki takiemu podejściu naszych byłych partnerów wszystko to co osiągniemy bedzie zależało tylko od nas. Patrząc w lustro za kilka lat z duma uśmiechniemy sie do siebie i powiemy „było warto walczyć!”

  23. Monika pisze:

    A ja Cię po prostu tulę wirtualnie i przesyłam moc ciepłych myśli. Czasami trzeba się zwyczajnie wygadać, a nie wysłuchiwać jeszcze „dobrych rad” . Jesteś wielka matko! I Twoje córki wyrosną na mądre, wrażliwe, dzielne kobiety, zobaczysz !!!

  24. Anka77 pisze:

    och… ja też jestem samodzielną, jak mówią (chyba) feministki i czasami mam ochotę nie wstawać z łóżka przez kolejne 7 dni… ale najgorsze faktycznie jest to, że w sytuacji mojego dziecka tego ojca nigdy nie było bo się najzwyczajniej w świecie wypiął tylną częścią ciała. Całą ciążę próbowałam z nim rozmawiać w jaki sposób mamy poukładać nasze życie, żeby wszystko grało zarówno na linii związku, jak i na linii rodzicielstwa, ale nie trafiało. Nawet nie ewentualność skorzystania z poradni małżeńskiej reagował alergicznie, więc stwierdziłam, że to się nie uda, a jesli to ma tak wyglądać, że po kilku latach, ja i tak się wyprowadzę, bo psychicznie nie zniosę takiego obciążenia a tym bardziej moje dziecko,które jak wiadomo, jest jak papierek lakmusowy – to od razu postawiłam sprawę jasno, że nie będziemy razem, bo to nie ma sensu.. na co on – „nie będę dochodzącym ojcem”… i dziecko ma prawie 5 lat, a on… ani razu się nie pojawił ani nie zawalczył o uznanie ojcostwa… no i co? czasami nie warto walczyć o tę pełną rodzinę, bo może sie okazać przede wszystkim pułapką dla kobiety. Skoro podjął taka decyzję, to tak naprawdę nie chciał ani tego małżeństwa ani dziecka… Bo najpierw pojawiło się dziecko (staraliśmy się o nie, to nie przypadek). no i tak… ale wiecie co? jak dziecko zacznie się pytać, gdzie tatuś, ja nie zamierzam robić się na jedyną silną, tylko oględnie dam do zrozumienia, że nie wszyscy doceniają to, że zostali ojcem… nie ma co się oszukiwac – w przeciwnym razie widmo „byłego” będzie wisiało nad nami całe nasze życie…

Skomentuj Matka jest tylko jedna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *