Wzięłam Córkę Drugą na rower. Niespodziewanie Córka Pierwsza też ustawiła się w kolejce. Wzięłam ją później także zastrzegając, że jak będzie od klatki gadać, że chce wrócić do domu, to jest to jej ostatni raz ze mną.
Ruszyłam. CP oczywiście coś tam mruczy pod nosem.
– Co ty chcesz?
– Boję się.
– Czego się boisz?
– Jechać tak z tobą…
– Dlaczego?
– Nie wiem…
Jedziemy dalej. Udowadniam jej, że potrafię jeździć na rowerze, ba! robię to znakomicie i od czasu trzech szwów na brodzie ani razu sobie na nim krzywdy nie zrobiłam. CP jednak swoje:
– A ja się jednak boję…
– Masz zapięte pasy?
– Mam!
– Masz przypięte nóżki?
– Mam!
– Masz super fotelik ze światełkiem z tyłu?
– Mam!
– Jeździsz w ka-ka-ka-kasku???
Na to Córka Pierwsza ryknęła śmiechem i przez resztę podróży powtarzała:
– Nic się nie boję, przecież jeżdżę w ka-ka-ka-kasku!