Czyli z Córką Drugą pojechałam na zastrzyk Priorixu.
Dwa razy już podchody robiliśmy, za każdym razem CD miała kaszel i katar, więc lekarka, ku mojej uciesze, na szczepienie się nie zgadzała. Dzisiaj CD nawet kataru siennego nie miała.
Dziarsko wkroczyła do gabinetu pielęgniarki. Sama weszła na wagę, stanęła pod miarką, uchachała się z faktu że ma 78 cm. Pielęgniarka wzięła ode mnie przepis na tort truskawkowy i kazała przejść do gabinetu lekarza. CD pomachała rączką i poszła. Wdrapała się na krzesło przed stołem lekarskim, podczas gdy ja musiałam siedzieć na kozetce. Dała się osłuchać, pokazała gardło, zeszła, pomachała, poszła do zabiegowego. Pościągała jakieś klemy do robienia EKG czy innego czorta. Pielęgniarka wbiła jej igłę, w tym czasie CD wyrwała CP naklejkę z napisem „Dzielny pacjent”. Zlazła z krzesła, pomachała i półnaga wyszła do poczekalni. Całość trwała może 4 minuty (2 minuty dyktowanie przepisu na tort). Nawet się nie zająknęła.
Ogień jest w tym dziecku!