Od autora Daję radędostałam zadanie napisania o sobie 7 rzeczy, o których o mnie nie wiecie. Mam też nominować 16 innych blogów. Wolne żarty! Kiedy ja mam to zrobić??? Może jutro?
1. Zawsze chciałam mieć na imię Małgorzata. Nie wiem czemu. Po prostu mi się to imię podoba… Nawet na koloniach się tak przedstawiałam, ale nikt mi nie uwierzył.
2. Zawsze miałam nadwagę, aż po maturze uznałam że muszę się odchudzić. Po roku wyglądałam jak suchy patyk, miałam depresję i rodzice grozili mi karmieniem dożylnym. Jak w końcu nastąpił przełom i zaczęłam jeść, tak dzisiaj nie mam z tym żadnych problemów. Mam parę kilo na plusie, ale ciągle uważam, że ja się nadaję do pieczenia i jedzenia i tylko wtedy jestem szczęśliwa.
3. Ale… co może się wydawać dziwne, moim ideałem kobiecej urody jest Keira Knightley. Bosz, jak ona mi się podoba!
4. Maturę zdałam dzięki…. chłopakowi. To była krótka, acz burzliwa znajomość w klasie maturalnej. Przez trzy lata liceum zamiast o nauce, myślałam jak tu zakończyć swoje parszywe życie, aż poznałam takiego jednego dziwnego kolesia, który grał w zespole metalowym. On wierzył we mnie tak bardzo, że go puściłam kantem, wzięłam się za naukę i zdałam tę cholerną maturę zaskakująco dobrze. Studia spędziłam po części w Krakowie, z czego bardzo się do dzisiaj cieszę, bo to był piękny okres w moim życiu.
5. Nie znosiłam uczenia się języków. Niemiecki to był koszmar, francuski przykry obowiązek, angielskiego nigdy nie pojęłam do końca, mimo korków, kursów i zakuwania po nocach. Za to ze śpiewem na ustach chodziłam na kurs języka ukraińskiego rosyjskiego i … kaszubskiego. Ale tak czy inaczej, z nich wszystkich, najbardziej opanowałam łacinę, której używam często, gdy mi dzieci ząbkują albo mają po prostu gorszy dzień….
6. Nie posiadam żadnego talentu, ale gdybym mogła sobie jakiś wybrać, to chciałabym być piosenkarką. Wiem, banał…
7. Wszyscy faceci, z którymi się umawiałam albo w których się kochałam, mieli ciemne kręcone włosy.