W oczekiwaniu… na kuratora sądowego

Otóż. Szuka mnie kurator po mieście. Oczywiście w pozwie rozwodowym stało jak byk, że mieszkam pod innym adresem niż adres zameldowania. Ale nic to, kurator poszedł pod zły adres. I zostawił karteczkę. Przynajmniej już wiem, że to pan będzie. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Ale nic to.

A czemu kurator? Czy ktoś doniósł, że moje dziecko musi sobie samo robić kanapki do szkoły? Albo, że dzisiaj miało dziury w skarpetach? I że CD siedziała w sobotę na oblodzonych schodach i pewnie dlatego dzisiaj ma gorączkę?

Nie.

Kurator przyjdzie i sprawdzi jak mieszkam (i zapewne jak wyglądam), żeby się upewnić, że po rozwodzie moim dzieciom nie będzie się działa krzywda. Otóż. Kibel umyty, córki swój pokój mają. Nawet mamy stół w kuchni, kwiatki na parapecie, a ogród ma furtkę i płot. Butelki pod alkoholach nie walają się po podłodze (zawczasu wyniosłam wszystkie do piwnicy). I kit z tym, że od ponad 2 lat tutaj mieszkamy i że zmieniać lokum nie zamierzamy.

A jak za rok, dwa czy trzy ojciec moich dzieci się wypnie i przestanie płacić alimenty, a my będziemy żyć w nędzy… albo mnie coś zeżre od środka, bo na wizytę u lekarza muszę czekać do czerwca, to żaden kurator się pewnie losem mojego potomstwa nie zainteresuje. Głupio mi czasami… Tak niewiele z tego życia w naszym kraju rozumiem.

64 odpowiedzi na “W oczekiwaniu… na kuratora sądowego”

  1. Ofca90 pisze:

    Ja mam problem z teściową. Zaczęło się jak z narzeczonym od niej się wyprowadzilismy… mieliśmy wtedy jedno dziecko, córkę. Miala niecały rok. Ucieklismy do moich rodziców. Zostal złożony wniosek ze dziecku zle sie dzieje, że zarzywamy środki odurzające alkohol. Była pani kurator u moich rodziców-mieszkaja w innym mieście niż tesciowa. Zostal przeprowadzony wywiad w którym uczestnikiem był mój narzeczony ja i mój rodzice. Pani kurator zrobiła notatkę nic nie pokojacego nie zauważyła i wyszla. Był spokój. W czerwcu 2018 roku urodził nam się syn… do tego czasu mieszkaliśmy razem narzeczony miał kontakty z matka często tez zabierał tam i nasza córkę. Niestety tesciowej znów coś w główce sie przestawilo i złożyła wniosek z tymi samymi podejrzeniami. Podkreślę ze od wizyty wcześniejszej byly tez od teściowej sms i telefony z wyzwiskami w moja stronę,w stronę mojej rodziny, groźby ze zabiorą nam dzieci. Teściowa wgl nie pyta o syna tylko ciagle o córkę, wysyła nam jej zdjęcia z wizyt wcześniejszych,bo teraz zerwalismy wszelaki z nia kontakt… wydaje nam się że ona wlasnie by chciała nam córkę odebrac. Była pani kurator z miasta e którym tesciowa mieszka bo się przeprowadziliśmy bliżej pracy narzeczonego… wizyta byla bo znów tesciowa wniosek złożyła o to samo, ja z tego wszystkiego wpadłam w taki stan ze Wyladowalam w szpitalu psychiatrycznym,wyszlam z niego po jednym dniu obserwacji w wypisie widnieje problem z adaptacją i zła reakcja na stresa żadnej choroby psychicznej nie stwierdzono… Pani kurator zrobiła notatkę,sprawdziła czy mleko jest dla małego,czy pieluchy. Pokazaliśmy tyle ile chciala widzieć, oboje byliśmy trzeźwi. Powiedziałam o szpitalu dalam wypis. Notatka i wyszla. Czy będzie jeszcze jakaś wizyta ? Czy dostanę teraz jakieś pismo, czy echem sie teraz to też odbije? Ile na to maja czasu… powiem,że z każdym dniem niepewności myślę, myślę co dalej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *