Dajcie się zrobić w trąbę!

– Mamo, mamo, a ja siedzę tacie na kolanach! – wrzeszczała Córka Pierwsza. Wrzeszczy tak od wczoraj, zachwycona przyjazdem Ojca Biologicznego. Zachwycona jest tym faktem, nie tylko dlatego, że tata przywiózł prezenty. Fajne prezenty*. I tutaj Matka Sanepid poleci Wam zabawkę.

Ot, tak sobie pomyślałam, że skoro czyta mnie miesięcznie 34 tysiące czytelników, to część z nich pewnie liczy się z moim zdaniem. No z dwie osoby na pewno. I część z nich, tak ja ja, NIE ZNOSI BAWIĆ SIĘ Z DZIEĆMI. Bo jak niektórzy na pewno pamiętają, Matka Sanepid może dzieciom rozstawić basen, pozwala na siedzenie tyłkami w kałużach, zezwala na zżeranie poziomek z krzaków w lesie i jeździ z dziećmi na wycieczki rowerowe, ale nie znosi budowania z klocków, odgrywania ról, malowania i innych tego typów zabaw.

Raz się nawet próbowałam przemóc i w celu poprawy matczyno-córkowych stosunków kupiłam Córce Pierwszej grę Twister. Zagrałam dwa razy i uznałam, że sorry, ale nudzi mnie to. Dlatego córki nie mają żadnych planszówek. Aż tu nagle Ojciec Biologiczny, być może pod wpływem aromatu palonego „oregano”**, kupił Córce Drugiej słonie z nosami na sprężynach.

Słonie mają na trąbie przylepca i tym nosem z pewnej odległości trzeba złapać kolorowy kartonik z „jedzeniem” dla słonia. Od wczoraj wszyscy napierniczamy sprężynkami w podłogę. Wszyscy wspólnie, chociaż na zmianę, bo słonie są dwa. Tylko Córka Druga oszukuje. Znaczy gra po swojemu. Ale się nie czepiamy, bo zawsze mogłaby nam powiedzieć, że to jej gra i mamy się odwalić… Zgodnie więc przestrzegamy jej zasad, żeby nas paskuda nie pozbawiła zabawy.

 

 

* Nie, ja nie dostałam prezentu. Dostanę jutro. Jak mi się zachce, to napiszę co.

** Nie wiem, jak jest w Holandii, ale według mojej wyobraźni, nawet taki przeciwnik palenia czegokolwiek jak OB, żyje w chmurze dymu z marihuany…

7 odpowiedzi na “Dajcie się zrobić w trąbę!”

  1. Ju Pe Wu pisze:

    kurde, ja też nie znoszę się bawić. ale lubię oglądać bajki. w miarę

  2. O, a my planszówki uwielbiamy. Ale nie takie typu chińczyk, tylko takie ciekawsze trochę. I dzieciaki się do nas dołączają. I tak nam jakoś schodzi.
    I o ile pamiętam, że sama wymyślałam sobie mnóstwo zabaw, jak byłam dzieckiem, to ze smutkiem stwierdzam, że teraz nie potrafię się już bawić 🙁

  3. anna pisze:

    palone Oregano mnie zainteresowalo bardzo… no slonie tez a raczej ich traby ale na drugim planie .:-D Suszone palone oregano hmmmmm…. jak sie to robi?

    • Matka Sanepid pisze:

      Był taki sitcome „Dharma i Greg”. Greg był prawnikiem, a jego teściowie hipisami. I kiedyś w ich domu zaszedł gdzieś na „zaplecze”, gdzie teść hodował w doniczkach pod żarówkami marihuanę.
      – Czy to jest…???
      – Oregano, Greg, oregano!

  4. SzafaSkrajnej pisze:

    Ja grałam w chińczyka, warcaby, szachy, przerobiliśmy prawie większość gier reklamowanych z TV..i jak słysze teraz mojego 8*latka „Mamoooo, nudzi mi się”… to ide walnąć baranka…. a trzeba było go uczyć umiejętności organizacji czasu wolnego by himself..

  5. everlong pisze:

    no, mojego jeszcze niedoszłego męża też wywiało zagramanicę do Holendrów, ale on akurat niestety nie jest przeciwnikiem 😉

  6. HannM pisze:

    Moj synek dzieki slonikom poznal kilka angielskich slowek:) sandwich, carrot 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *