Tak zupełnie bezinteresownie Matka Sanepid czuje sympatię do tej kobiety. Niektórzy twierdzą, że to Łyżwa, czyli Magda Mleczak. Googlujcie, jak nie jesteście na bieżąco z kabaretami. Matka też myśli, że to ona, chociaż obejrzała sobie stare występy, no i cóż… ciąża faktycznie dodaje. Chociaż pisząca te słowa mieści się w jeansy. Rozmiar 44 lub, gdy chcę swobodnie oddychać, 46.
Wrzucam, bo genialne. Bo trzy razy obejrzałam i się uśmiałam, za piątym się poryczałam ze smutku, ale to było zaraz po tym, gdy odruchowo wklepałam sobie krem odżywczy na noc, a była 9 rano. Taka jestem zmęczona.
ona również pisze blog.
http://matkojedyna.blogspot.com/
No ja właśnie linka chciałam podać 😉
Jak już dodajecie linki innych blogów, to proszę o dopisek „ale Twój blog MS jest i tak najlepszy”. Z góry dziękuję 😉
ona również pisze blog. prawie tak dobry, jak Matka S. 😛
buahahah 😀
No proszę – stara znajoma mojego małża:)
BOSKIE 🙂 kurde, tyle czasu myślałam, że '+7kg’ to minus, a jednak nieee 🙂
Już myślałam, że tylko ja mam dziś jakiś zespół natręctw, bo odpalałam filmik kilka razy i wysłuchiwałam jak mantry ryjąc ze śmiechu. Teraz już ryję na sam widok prelegentki, zanim kliknę na trójkącik i pozwolę jej na słowotok 😉 Hit dnia, po prostu. Chciałabym być tak kreatywna z rana…
😀
Twoj blog jest najlepszy 🙂
Ale trzeba przyznać ze kobieta też ma gadane 🙂
Jakbyście tak we dwie się zabrały za jakis projekt to myślę, że by was przepisywali na recepty w trakcie baby blue 🙂
Ja się średnio nadaję do pracy grupowej 😉
jako i ja 😉
No masz, taki potencjał idzie na zmarnowanie.
hahaha (gorzko).
o rany rety pankracy gdzie ty?! Mój ryj w pełnej, że tak zażartuję, krasie u MS na najlepszym blogu! Miło mi tak bardzo, że prawie z wrażenia usiadłam. Prawie, bo nie mam czasu na rozpustę. Tak więc zazdraszczam wklepania kremu, choćby na noc. Ja pacam rano ryjem w krem i wybiegam z łazienki. Swoją drogą, u matki dwojga niedorostków, noc w ogóle przemija? W sensie egzystencjalnym, bo w praktycznym to wiem, że przemija i to zbyt szybko.
Haha, nie, ja nie spałam od listopada 2008 roku. A nie, przepraszam, spałam 27 lutego 2011, jak mnie mąż odwiózł o 3 nad ranem na patologię, ale o 9 już urodziłam kolejną… znaczy wielbłąd przeszedł przez ucho od igły, a ważył prawie 4,4 kilogramy.
wiem, pamiętam 🙂
Ale, że co? Bywasz tutaj?
od czasów wózka chyba każdy bywa 😉
a ja jeszcze z lutowych mamuś. moja starsza jest o dzień starsza od Twojej młodszej.
A ten biedny wózek wciąż stoi na klatce. Nie chcesz kupić wózka? 😉
I ja się zakochałam.
Życie jest niesprawiedliwe, tak bardzo chciałam utyć po ciąży, 16 kg do przodu, już się cieszyłam że mi zostanie i co? I dupa blada, w pół roku byłam tylko 2 kg na plusie, dwa razy poszłam na rower wiosną i teraz walczę o to, by nie ważyć mniej niż przed ciążą, bo mi dziecko z ręki kanapki wyrywa. Szlag! Oddawajcie te cholerne siedem kilogramów! Oszukali mnie! Buuułuuuu!
Wiesz, że matki bywają zawistne… zbanować Cię? :>
😉
W ogóle wstydziłabyś się pisać komentarze, wiesz? Poza tym z wpisu wynika, że jesteś cyborgiem albo kosmitką, albo nie wiem czym, ale WSZYSTKIE kobiety tyją w ciąży i im to zostaje i tej wersji będę się trzymać. Przynajmniej dopóki dieta nie zacznie działać 🙂
oddam darmo 7 kilo. może być z bioder, żeby nie napisać z d*py.
Jeśli zbanowanie mnie jakoś sfrustruje i od tego utyję, to bardzo proszę 😉
Znam nawet matkę trojga, co wygląda chudzina jak nastolatka. Bywa i tak. Zwalam na geny, w mojej rodzinie tyje się dopiero po menopauzie. Mamy jakiś motor w dupie, który każe zapierdzielać o suchym pysku, z nerwów przy dzieciach zapomina się jeść. Gdyby Niemałż nie chodził za mną z jedzeniem, to bym jadła pewnie połowę tego co teraz. Geny to nie tylko przemiana materii, to także charakter najwyraźniej 😉
a to bardzo możliwe, bo u mnie od pokoleń stres się zajada.
Haha u mnie też sie zajada:) jednak wina genów:)dzieci i mąz tak mnie stresują,że tyję regularnie:)bardzo zazdroszcze rodzicielka,ktore twierda,ze przy dziecku nie maja czasu jesc…ja tam jedna reka karmie/kapie/łapię,jak mi ucieka i co tam jeszcze-a w drugiej można trzymać coś do pogryzania…i przy okazji pzrełknąć niecenzuralne słowo,jak nerwy siadają…
Zajebiste to jest! Wlasnie sie wsluchalam… sama prawda… i w sumie nie jets smieszne, co?
… szczególnie mi się podoba, gdy M zaczyna płakać i dziecko się budzi :o))))))))))) kuźwa, z tymi smarkami, to nawet sobie solidnie popłakać nie można buahahahahahaha :o)))))))))))
Jakie prawdziwe…:) najpierw się polałam z radości, a na koniec obsmarkałam nad swoim matczynym losem;) A mam tylko jednego wielbłąda!
Czytam i umieram czasami ze śmiechu, ten blog MS to jedna z niewielu rzeczy jeśli nie jedyna , która poprawia mi humor w ostatnim czasie :).