Tak w ramach „towarzystwa wzajemnej adoracji” moja przyszła wspólniczka (już ona wie o co chodzi) Zaradna Mama da komuś moją książkę. Szacun! Żeby się takiej dobrej książki pozbywać, to trzeba mieć gołębie serce!
Tak w ramach „towarzystwa wzajemnej adoracji” moja przyszła wspólniczka (już ona wie o co chodzi) Zaradna Mama da komuś moją książkę. Szacun! Żeby się takiej dobrej książki pozbywać, to trzeba mieć gołębie serce!
Z tą wspólniczką to intrygująco zabrzmiało. A o książce wiem z notki…Zaradnej:)
Witaj Matko,
nie ukrywam, że się lekko rozczarowałam tym poślizgiem książki 🙁
Odliczałam już sobie dni do poniedziałku, żeby raniutko wyklikać na Merlinie zamówienie …
Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością 🙂
Małgosia (również szczęśliwa posiadaczka córek sztuk dwóch).
Też jestem trochę zawiedziona, ale książka nie zając 😉
Hihi, ale wiesz, że ja tania nie jestem 😉 Buziaki :-*
więc nasza firma nie będzie tania, za to najlepsza!
Hejo ja bym chciała kupic książkę bardzo bardzo a w piątek ide do szpitala i nie wiem czy Ci zdążą ew z wysyłką nie idzie inaczej??
Napisz do mnie na
a jak ja bym chciała bardzo, książkę taką. ale za granicą mieszkam to co ja biedna mam zrobić… :/
Merlin wysyla tez poza Polskę, zamów przez nich.
jesli na książke składają się wybrane posty z bloga, to po co ją kupowac?
Żeby leżała w kiblu
Żeby z niej zrobić podkładkę pod kubek z kawą
Żeby rzucać w nią rzutkami
Żeby dać ją teściowej
czyli jak myślałam. odgrzewanie.
Jak to po co książka?! Bo to nie to samo, co ekran kompa czy smartfona! Poczułam się jak dinozaur, bo tekst lubię mieć na papierze:D Poza tym mam inne zastosowania oprócz tych wymienionych przez Matkę:
– żeby się szafka nie kiwała
– żeby powiększyć biblioteczkę i żeby wszyscy goście myśleli, jacy to jesteśmy erudyci
– żeby „macierzyństwo non fiction” nie było takie samotne w opiniach;)
– gdyby okładka była czarno-biała, można by pokolorować…
Też wolę mieć jakoś wszystko na papierze. A jak będzie zimno, to zawsze można nią napalić w kominku!
wszystko ok. żeby nie było: MS czytam od czasu do czasu w necie i całkiem fajnie mnie się to czyta. poza tym książkę papierową też bardzo cenię i czytam namiętnie.
ale mnie o treść chodzi. nie o formę.
gdyby Matka może fundnęła nam papierowo coś innego od siebie, coś nowego. ale..powielanie tego co już było to takie trochę „the best of…” , to trochę tez takie…… no jak się już ktoś zabiera za drukowanie i oprawianie dla większej liczby czytelników…i nagłaśnia….to mógłby tez od siebie czymś zaskoczyć. tyle tylko.
ja nie kupię mimo, ze lubię książki, a argumenty, które przytaczacie są dla mnie kiepskie. kupić by mieć?
ale pewnie ktoś kupi i też dobrze.
Wiesz, ale pewnie wiele osób tak zaczyna. A potem się skupia na pisaniu książek po prostu. I od siebie.. znaczy ode mnie też coś tam jest 😉 Np. o koniach tam pisałam. Albo o podatkach.