Żule smakosze

Nie oceniaj ludzi powierzchownie.

Często o tym pamiętam i uczę też dzieci, że nie wszystko jest tym, czym być się wydaje. Że człowieka najpierw poznać trzeba, aby się do niego ustosunkować.  Ale bywa, że sama stronię od takich, którzy na pierwszy rzut oka nie wydają się towarzystwem dla mnie. Dlatego, gdy usiadłam w wieczornym pociągu równolegle do siedzeń z parą żuli, pomyślałam przez chwilę, że poszukam innego miejsca. Wyboru jednak wielkiego nie było, ja z córkami, więc potrzeba było dużego, wolnego siedzenia. Zaryzykowałam…

Żule jak to żule, chociaż nie woniało od nich przesadnie, ubrania i uzębienie mieli w lekkim nieładzie, mówili już mocno bełkocząc i przecinki robiąc sobie z pani uprawiającej najstarszy zawód świata. Uznałam jednak, że nie mam wyjścia, muszę to znieść. Przyznać  jednak muszę, że dwa razy się zdarzyło, że żulek powiedział do drugiego „Nie przeklinaj ku…. bo tutaj dzieci jadom. „

Szybko dowiedziałam się, że żulki zgubiły trzeciego żulka, który jechał pociągiem przed nimi, ale musiał wysiąść, żeby (cytuję): Odlać się.

Żulkowi numer dwa przypomniało się, i poinformował o tym cały wagon, jak to kiedyś w Redłowie musiał wysiąść i za budką na peronie zostawić „kreta”. Na szczęście moje dzieci były już zbyt senne, by zarzucić panom nieodpowiedzialne porzucanie zwierząt. Krótko po tym kolega z małym pęcherzem dosiadł się  i żulków zrobiło się trzech. Jeszcze ciekawiej! Gdyż pan żulek numer 3 wyciągnął piwo…

I co mnie uderzyło – to nie było piwo, które w Biedronce kosztuje 2 zł. To było piwo, które ja swojemu własnemu ojcu kupuję w specjalistycznym piwnym sklepie, z piwami dla smakoszy, na niecodzienne okazje typu urodziny, dzień ojca, „przepraszam, że zarysowałam ci auto” etc.. Wiecie: takie regionalne, bez konserwantów zapewne, z szyszek chmielu, które dojrzewając w słońcu słuchają Mozarta etc.

  • O, moje ulubione piwo! – powiedział żulek nr 1.
  • Wiedziałem że lubisz, ono jest bardzo dobre. Chociaż droższe od normalnego.
  • No ile kosztuje? 5 zł? Jak pijesz sobie jedno piwko wieczorkiem, a nie kilka z rzędu (sic!) to już warto sobie trochę dołożyć i wypić naprawdę smaczne i się delektować.

Ekhm… Zupełnie jakbym słyszała Mariannę, która mi wmawia, że do nowych butów koniecznie potrzebuję torebki.

Później panowie zgłodnieli. Żul numer 3 ma jednak kochającą żonę.

  • Piątek jest, ona taka z Radia Maryja, więc bułeczki mam z serkiem. Ale powiem wam, że chociaż to żadne rarytasy, to bułka świeżutka, a ser naprawdę smaczny. Spróbujcie.
  • Ooo, faktycznie, pierwsza klasa. Jaka skórka w tej bułce chrupiąca, jak z piekarni świeża! Ty to masz z nią dobrze…

Powiem Wam, że jak oni te bułeczki jedli, to tak chwalili świeżość i smak, że miałam ochotę spytać czy nie mają też dla mnie. Niestety niedługo po tym wysiadali, zdążyli się jednak umówić na następny tydzień.

  • Wy wiecie, że u mnie luksusów nie ma, ale mam dobrą whiskey i przygotuje co tam będziecie chcieli. Colę kupić?
  • Ty wiesz, że ja whiskey z colą nie piję, ale lód przygotuj.
  • Dobrze, pewnie, lód będzie. Cała lodówka. Dla ciebie wszystko, byle smakowało. Bo luksusów to nie obiecuję, ale dobra whiskey zawsze na ciebie czeka….

Bój bosze… mieć takich przyjaciół… Każdy by chciał!

22 odpowiedzi na “Żule smakosze”

  1. Anna Borawska pisze:

    Matka, chyba naprawdę było grubo ? nie ma takiej godziny ?

  2. Zostawił kreta za budka…? wyklad o porzucaniu zwierząt????❤

  3. Sluchaj u mnie tez się jakas whisky znajdzie. I buleczka z serkiem…Choć na luksusy nie licz ??Ale jakby co to wpadaj!

  4. Może oni z jakiegoś wypadu typu szkoła przetrwania wracali,bo coś po opisie mało żulowaci 😀

  5. Joan Na pisze:

    No ja się wzruszyłam…

  6. U mnie kosi chwasty Endrju, kupuje mu śląskie, bo w sklepie powiedzieli, że takie pije, ale jak ładnie mi skosil to dostał te z tymi szyszkami co sluchaja mozarta.

  7. Gdzie się umówili?Chętnie wpadnę ?

  8. Tak dbają o siebie tylko prawdziwi przyjaciele 😀

  9. Wiktor Tomoń pisze:

    Elyta. To nie był plebs żulerski, ino tylko wyksze sfery.
    Burżule, po prostu.

  10. Piotr Bała pisze:

    Prawdziwi degustatorzy 😉

  11. rademachera pisze:

    Dobrze zaznaczyłaś że nie wszystko jest takim, jak się wydaje…
    Lipiec.
    Wakacje
    O dziwo gorąco.
    Razem z koleżanką i z dziećmi postanowiłyśmy spędzić kilka dni nad jeziorem. Znalazłyśmy idealne miejsce. Wieś 23 chałupy, jezioro, pomost, łódki i jeden sklepik. Oczywiście pojechałyśmy objuczone jak wielbłądy na sterydach by nic nam nie zabrakło, ale wiadomo- To się nigdy nie udaje. Musiałyśmy kupić zapałki.
    Sklepik był typowy. Zrobiony ze stodoły, znaczy z tej części która nie zdążyła się zawalić. Miał pobielone(wapnem raczej) ściany na hm… Chyba elewacji? I okienko wielkości otworu strzelniczego w meksykańskim forcie.
    Wchodziłyśmy ostrożnie i z lekką tremą.
    A w środku…
    Glazura, terakota, przyjemne oświetlenie, łagodna muzyczka, 19 gatunków piwa(Koleżanka liczyła!) w tym bezalkoholowe, i półeczka dla smakoszy- Scheridan, Metaxa, Teqila… A w lodówkach wołowinka, perliczki mrożone i łosoś…
    Ależ szybko uciekałyśmy…

  12. Marika pisze:

    naprawdę? Nie wiedziałam o tym.

Skomentuj Matka Sanepid Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *