Biwak z dziećmi – tania rozrywka dla wytrwałych

Odgrażałam się, że kiedyś to zrobię i zrobiłam. Zabrałam dzieci na spontaniczny biwak. U mnie „spontaniczny” oznacza, że mówiłam o nim od roku, planowałam konkretnie od 2 miesięcy, gdy kupiłam materac, wykonałam, gdy oddałam zlecenie, wydrukowałam i wysłałam umowę i rachunek. No i czekałam też cały czas na dobrą pogodę, ale się nie doczekałam. A  że dzieci dawały mi w kość uznałam, że  „choćby góry srały”…

biwak

I tak spakowałam trochę gratów (cały bagażnik), kilka dmuchańców (3, z czego z każdego prędzej czy później uciekało powietrze), materac 190×140 cm kupiony w Tesco za 39 zł, namiot pożyczony od Powsinogi i pojechałam do Chmielna, uprzedzając babcię, że ma karmić świnie i kota przez maksymalnie 3 dni (bo potem już wrócimy, a nie w ramach akcji znęcania się nad zwierzętami).

Po godzinie jazdy dobiłyśmy do pola namiotowego, po kolejnej godzinie miałyśmy rozstawiony namiot w pobliżu toalet i umywalni, co obierałam za zaletę, i niestety jednocześnie w pobliżu jakiejś oczyszczalni lokalnych ścieków, od której od czasu do czasu zajeżdzało lekkim zapaszkiem szamba (to akurat od początku uznałam ze pewną okoliczność uprzykrzającą życie, ale doceniałam moje wiecznie zapchane zatoki).

Efekt biwaku był taki:

i niestety też taki:

a że pogoda robiła się coraz bardziej do dupy, a namiot mnie trochę zmęczył, wróciłyśmy dzisiaj do domu.

Ogólnie rzecz biorąc – kupię namiot z dwoma sypialniami i przedsionkiem, w którym może stać osoba o wzroście 180 cm i rozsiąść się wygodnie na normalnym krześle, bo taki, do którego trzeba się wczołgiwać niestety mnie pokonał. Kupię i będę kontynuować biwakowanie z dziećmi. Było świetnie – one szybko poznały koleżanki, ja szybko zaczęłam się nudzić. One tańcowały na dyskotece – ja czytałam książkę (bosze, jak dobrze, że mam czytnik z podświetlanym ekranem!). Nagle okazało się, że nie muszą się kłócić, CP nie musi chodzić co 10 minut do toalety, bo tam kompletnie zapominała o takich błahostkach, można chodzić nad jezioro i kąpać się wielokrotnie w ciągu dnia, nawet jak usta są sine, a na brwiach osiada szron. Poza tym można spacerować, chodzić do mini zoo, wpierdzielać lody, bajki na tablecie nie istnieją, a parówki gotuje się w czajniku.

Wnioski końcowe:

  • trzeba zabierać ze sobą wszelkie gry sportowe. Nagle na biwaku okazuje się, że dzieci kochają grać w badmintona, a matka nie spakowała zestawu 🙁
  • namiot musi być koniecznie podzielony na dwie sypialnie, inaczej CD wkłada mi nogi w żebra, a CP śpi z łbem w swoich gaciach rzuconych byle jak na walizkę, ja natomiast się duszę, bo nie znoszę spania z kimś, kto nie ma sierści i nie mruczy (świntuchów uprzedzam, że chodzi o kota). Duży przedsionek, w którym można stanąć niezbędny!
  • następnym razem biorę środki na komary, które mają w swoim składzie przynajmniej 90% toksycznych substancji. Te cholerne eko-sreko nie działają. Okadzacze wszelakie też nie. Dymiło nam się z namiotu, a i tak jesteśmy pożarte, jakbyśmy brały udział w karmieniu wszy. Poza tym: czy wreszcie ktoś wymyślił krem do opalania i na komary w jednym? Najbardziej nas żarło oczywiście na plaży przy jeziorze.
  • stopery do uszu musowo brać ze sobą! Polskie społeczeństwo najwyraźniej nie jest gotowe na ciszę nocną. Jest rozwrzeszczane i często niezwykle chamskie. Wiem, uogólniam. Może tylko ja mam takie szczęście, że zaraz obok mnie rozbija się rodzinka Adamsów, w której rządzi wielka blond baba z petem oraz ciągłą „kurwą” w ustach i nieodłącznym piwskiem w ręku… No i oczywiście „jebudu” drzwiami do łazienki przez całą noc to też norma. Stąd odradzam rozkładanie namiotu w pobliżu toalet… Ale stopery są znakomite, zwłaszcza takie:

  • już wiem, że dwa przedłużacze, z których każdy ma po 3 m długości są na nic. Trzeba brać długi kabel 10 metrów. Na szczęście obsługa pola takie miała na wyposażeniu.
  • bardzo dobrze, że spakowałam elektryczną lodówkę samochodową. Przydawała się do czasu aż spaliła się wtyczka do gniazda samochodowego. Ale poza tym całkiem fajnie chłodziła zawartość. Oczywiście tylko do momentu spalenia.
  • biwak jest tańszy, niż wycieczka do zamku w Malborku, kolejnego dinoparku, aquaparku czy innych takich. Niestety – bilety do takich miejsc to nawet 100 zł, do tego dojazd, obiad w knajpie, lody etc. i się robi 200-300 zł. Za 2 dni na polu namiotowym zapłaciłam niecałe 120 zł, za jedzenie, które zabrałyśmy ze sobą 80 zł, dojazd około 40 zł, a zabawy było na 48h minus sen. Chociaż spanie pod namiotem to przecież też atrakcja.

I nawet zwierzątka były:

A dla moich córek, które maksymalnie o 21.30 są w łóżkach, chodzenie spać po 23.00 to jest dopiero rzecz!

Ba! Nawet były w kościele, co im się nie zdarza…

41 odpowiedzi na “Biwak z dziećmi – tania rozrywka dla wytrwałych”

  1. Lucy Biliczak pisze:

    Zacznij polowac na namiot juz teraz, bo to czas wyprzedazy tego typu sprzetu albo zaraz sie zacznie 🙂

  2. Reni Janicka weź tą swoją willę namiotową pokaż/poleć ?
    Ps. choćby góry srały? ? Skały, skały.. ?

  3. Beata Naska pisze:

    po cholerę opalałyście się w nocy :)?? (przecież tylko w nocy komary gryzą)

  4. Anna pisze:

    bestie wygonione, to szybko padły 🙂 ja kocham takie miejscówki, w dodatku jadę z psem jak się okazuje samokarmiącym – bydle przyjazne i wiecznie głodne, ma używanie na okolicznych grillach – bo – ten wzrok? oj, oj, pancia głodzi pieseczka?, masz kiełbaskę – i tak od namiotu do namiotu. może z córkami spróbuj, zaoszczędzisz na zakupach 😉

  5. Chuda pisze:

    Cieszę się, że biwak Wam się udał.

  6. […] w planie zakup namiotu z dwoma sypialniami i przedsionkiem (pisałam o tym TUTAJ), ostatecznie zdecydowałam się na jedną sypialnię 240×210 cm, ale z przedsionkiem o […]

  7. […] roku kupiłam namiot i z tym namiotem zamierzam trochę podróżować. Próbnie pojechałam do Chmielna oraz do Wdzydz Tucholskich. Z tych dwóch kempingów Półwysep Lipa wygrywa w cuglach i wg mnie […]

  8. […] czego zaczęły się nasze wyjazdy pod namiot, możecie przeczytać tutaj i […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *