Dzisiaj wesoło nie będzie. Dzisiaj upiję Was na smutno.
Bo pragnę zauważyć, jak bardzo konflikty rodziców wpływają na dziecko, które pozornie jest nieświadome tego co się dzieje.
Od prawie miesiąca w naszym domu kipi od emocji. Są dni w miarę spokojne, kiedy spory z mężem przenosimy na godziny nocne, innym razem w ogóle je odsuwamy, ale bywa, że głównie strzelamy w siebie ostrymi nabojami. Zdarza się że ryczę, wręcz wyję do poduszki, on się wścieka, czasami moje krzyki rozchodzą się echem po osiedlu. Echem jest płacz Córki Drugiej.
Budzi się w nocy po kilka razy z histerycznym płaczem, zawodzi nad ranem, jest nieznośna w dzień akurat wtedy, gdy moja kondycja psychiczna jest na głębokości rowu Mariańskiego. Gdy wczoraj usypiała w ramionach swojego taty, a ja przestępowałam z nogi na nogę pod drzwiami, by znowu mu powiedzieć, jak bardzo go nienawidzę rozbudzała się natychmiast i krzyczała tak, że zagłuszała moje pretensje. Takie wrażliwe dziecko. Przeżywa bardziej niż ja, tylko że nie może wieczorem upić się winem.
Córka Pierwsza reaguje inaczej. Na moje słowa: „Ja Cię nie poznaję!!” zdziwiona wtrąciła „Ale to nasz tatuś jest, mamo!”. Już jakby lekko znudzona całą sytuacją pyta raz na jakiś czas: „A czemu Ty znowu płaczesz, mamo?” i przynosi dzielnie kolejne świeże chusteczki.
Tak bardzo się staramy nie robić tego przy dzieciach, udawać się wszystko jest w porządku, że tata i mama funkcjonują jakby się nic nie stało, ale my nie potrafimy tego ukryć, dzieci nie potrafią nie zauważać. Z resztą one mają barometr.
Prawda stara jak świat tylko nie zawsze w porę odkryta przez nas – starych, głupich… Dzieci widzą, wiedzą, czują zdecydowanie więcej niż byśmy chcieli…
Pamiętam jak moja 6-letnia córka pewnego poranka spojrzała mi głęboko w oczy z bardzo poważnym wyrazem buziaczka i palcami rozciągnęła mi usta do uśmiechu, a potem przytuliła mnie mocno i powiedziała, że mnie kocha… Mój świeżo popełniony makijaż spłynął bezpowrotnie… A ja myślałam, że tak dobrze się kamuflujemy z niemężem… Ot, głupia stara baba…