Chcę Was pogrążyć w smutku i rozpaczy. Jako matka trzylatki wiem już co nieco o tym co Was dopiero czeka. Droga będzie wyboista i pełna cierni i jeżeli ktoś Wam mówi, że pierwszy rok życia dziecka jest trudny a potem to już z górki, to po prostu wciska Wam kit. A wspomnę tylko o jednym aspekcie trudnego życia z dzieckiem, reszty nawet nie liznę. Chodzi mi o sen.
Matki niemowląt dzielą się między innymi na te, których dzieci
1) przesypiają od początku całe noce
2) żrą co godzinę i pół nocy trzeba je bujać.
Moja Córka Pierwsza do 4 miesiąca życia była tą co żarła, potem dałam jej butlę i od 7-8 miesiąca życia przesypiała całe noce. O ile „całe” liczymy do godz. 6 rano. Zawsze byłam raczej skowronkiem, więc niech będzie że 6 rano, to w miarę normalna pora na wstawanie, mimo że wolałabym pospać jednak do 7-8. Ale niech będzie. Szła spać ok. 19.00, budziła się o 6.00.
I któregoś dnia jej przeszło…. Zaczęła budzić się o 2-3 w nocy i żądać zabawy. Żadne sposoby super niani nie działały (kiedyś te filmy z super nianią robiły na mnie wrażenie, teraz widzę, że większość rad to był pic na wodę, albo że moje dziecko jednak jest na techniki odporne) Żadne tam po dobroci odłożenie do łóżeczka i czekanie w milczeniu aż zaśnie. Żadne czytanie bajek. Pomogło spanie z Córką w tym samym łóżku albo w szczycie furii wrzask, szarpanie, odkładanie do wyra, przytrzymanie. Z tym że to ona wrzeszczała i szarpała, ja metodą holding zmuszałam ją do spokoju. Walczyłam o sen mimo zupełnego przemęczenia i wielkiego brzucha z zagrożoną ciążą.
Potem Córka Pierwsza zaczęła lepiej sypiać. Lepiej oznacza do 4.00. Po prostu przychodziła do nas do łóżka. Trochę nas rozbudzała, ale już było lepiej. Niestety, gdy urodziła się Córka Druga ta Pierwsza zaczęła ją budzić. Przychodziła do sypialni i sapała, gadała, często zaczynała histerycznie ryczeć. Chęć mordu nam wzrastała, ale cóż było robić? Trzeba przetrwać….
Córka Pierwsza skończyła 2,5 roku i przestała przychodzić o 4.00. Zaczęła za to drzeć paszczę o 5.00, że trzeba ją przykryć. Mąż chodził do niej, przykrywał, żadne z nas już się wyspać nie zdołało, a Córka Pierwsza i tak po kwadransie przychodziła do nas i żądała MiniMini.
Wpadłam więc na genialny pomysł – jeżeli Córka się odkrywa, to trzeba jej kupić śpiworek. Z Peppą. Działał miesiąc. Bo skoro Córka już się nie odkrywała, to teraz chce wody/chleba/chusteczki/misia i mąż wciąż do niej chodzi o 4-5 rano. Dalej – efekt jak wyżej. Oczywiście za każdym razem Córka Pierwsza budzi młodszą siostrę, po której wyraźnie widać, że często pospałaby do 6 czy nawet 7.00…
Dlatego matki, których dzieci
1) przesypiają od początku całe noce
– im to przejdzie! Prędzej czy później może być o wiele gorzej.
2) żrą co godzinę i pół nocy trzeba je bujać.
– wcale nie będzie lepiej.
Trzymajcie się!
To pocieszasz!