– Dzień dobry. Zastanawiam się czy nie mogłaby mi pani zapisać leków antydepresyjnych. Jestem pod opieką psychologa, który uznał, że jest to w chwili obecnej niezbędne.
– Nie, nie mogę, proszę iść do psychiatry.
– Ale ja nie mam siły, żeby czekać na wizytę, o wszystkim opowiadać. Miałam już depresję i wiem, że potrzebuję teraz czegoś co postawi mnie na nogi.
– A co się takiego stało, że nagle pani potrzebuje.
Tu nastąpiła krótki opis (żesz k***a, znowu trzeba było opowiedzieć!) Lekarka westchnęła.
– To może coś na uspokojenie? Neospasmina?
– Wie pani co, jak leżę dwa dni w łóżku i nie jestem w stanie ruszyć ręką i nogą, to chyba leki uspokajające to nie jest to co jest mi potrzebne. Mam dom, pracę, dziecko, ja muszę funkcjonować.
– Hmmm… Ale ja nawet nie wiem co przepisać i w jakiej dawce.
– To ja pani powiem, bo miałam depresję poporodową i wtedy mi pomogło. I receptę dostałam od lekarza rodzinnego.
– A może najpierw zrobi pani badania krwi. Może to tarczyca?
– Opowiedziałam pani co się wydarzyło…
– No tak, tak, faktycznie. Ale nie.
Fak. 30 minut życia zmarnowane. Ciekawe ile jest takich kobiet, które nawet nie mają siły iść i prosić się o pomoc.
Całe mnóstwo…