Gdy w czasie pierwszej ciąży czytałam książkę „Dziecko dla odważnych”, byłam mocno zaniepokojona postępowaniem autora opowiadań. Niemożliwym wydawało mi się wychowywanie tak niegrzecznych, bijących się, krzyczących dzieci. Nieodpowiedzialnością było dla mnie dopuszczanie do tego, by dziecko zjadało mapę albo książkę. Niektóre zapiski mnie trochę wręcz denerwowały swoją nierzeczywistością… Teraz gdy mam w domu dwoje dzieci, już wiem, że wszystko tam było prawdą. Niedzielne rodzinne wypady do Ikei, gdy pada deszcz, pobudki o 6 rano, chodzenie spać o zachodzie słońca… Teraz gdy zaglądam do pieluchy Córki Drugiej i znajduję w niej kawałek plasteliny myślę tylko: „Cóż, niby pilnowałam, a i tak zżarła… Zupełnie jak dzieci Talko tę mapę….”
Oto jak się człowiekowi doświadczonemu macierzyństwem zmienia punkt widzenia…