Zdrowe jedzenie i trochę mięska

Dzisiaj, aby udowodnić, że córki moje nie żywią się tylko parówkami, zrobiłam piękne zdjęcie

OKej, może nie do końca jest piękne, bo trzaśnięte szybko komórką i nawet się paluch Córki Pierwszej załapał. Ale nic to. Były osoby, które zachwyciły się pulchnymi stópkami Córki Drugiej (cała jest taka mniamuśna), inni pytali, co to jest to zielone (CP twierdzi uparcie, że fasolka), a jeszcze inni wspominali utracone dzieciństwo, babcie, dziadków i tworzyli drzewo genologiczne ze szczególnym uwzględnieniem hodowców zielonego groszku w rodzinie.

I tak. Moje dzieci ostatnio spożywają podwieczorki w ogrodzie. Siadamy na huśtawce (tak, na TEJ huśtawce) a ja znoszę truskawki, czereśnie i inne smakołyki, które kupuję na bazarku.

I co kurna z tego, jak po zżarciu pół kilograma czereśni, 400 gramów groszku Córka Pierwsza powiedziała:

– To dasz nam teraz kiełbaski?

i pobiegła po paczkę kabanosów….

17 odpowiedzi na “Zdrowe jedzenie i trochę mięska”

  1. Unthinkable pisze:

    😀 Ja właśnie wróciłam z trzeciego w tym tygodniu rwania groszku 😉 Czereśni i truskawek nażarłam się w pracy. A jutro…kabanosy. Ile można jeść tych warzyw i owoców?! 😉

  2. Ewa pisze:

    no, mięsko to czasami bywa nawet w czereśniach…

  3. PeugeotCikowa pisze:

    bo dieta musi być zróżnicowana – trochę zieleniny i MIĘCHO ! 😀

  4. Agata pisze:

    Tak mi się skojarzyło, jak moja bratowa kiedyś mówiła, że z suszonych owoców to ona tylko kabanosy je 🙂

  5. Elenka pisze:

    Taki dzień, czy zwykle tak ma? Bo moja dzisiaj zeżarła więcej ode mnie. Jakieś 5 razy więcej…

  6. Jacquelane pisze:

    Wegetarianką to ona nie będzie na pewno 😀

  7. Wioorka pisze:

    Ja chce na bazarek!!!! Jestem z moimi bojsami w UK, i tutaj jakby nie ma sezonów warzywno-owocowych… Z jednej strony super, bo można truskawki jeść cały rok,ale ja wolę tak jakoś bliżej natury… Uwielbiam polskie bazarki, zawsze jak jedziemy do Dziadkow to znosze kilogramami do domu sezonowe dobra wszelakie… 🙂

  8. vivi pisze:

    Mieszkam w Dojczlandzie i ostatnio kupilam szczypiorekl made in qwa poludniowa afryka!Smakowal jak wiory,ale to norma ,europejska bodajze.Pora z Chile tez juz jadlam.Moje dziecko po zjedzeniu w Polsce rzodkiewki z ogrodka dostalo wytrzeszczu i slinotoku,wrzeszczalo „matka czemu to takie ostre”?Eee za ten groszek dalabym sie pokroic.

  9. Moni@ pisze:

    Lubię to! 😀

  10. Aneta pisze:

    Zrobilam wczoraj dzieciom na kolacje kluski na parze z Lidla (lokowanie produktu!) i do tego zmiksowalam rozmrozone (z powodu awarii lodowki) truskawki. Zjedli z przyjemnoscia, a piec minut pozniej, w podobnym stylu jak CP: a gdzie kolacja??? No coz. To byla kolacja. Cala zawartosc lodowki nie nadawala sie do spozycia. Uratowal nas dziadek z kawałkiem kielbasy… hahahahaha

  11. O, u nas też kabanoski lub parówki często ratują sytuację. Ostatecznie może być szynka zwinięta w rulonik 😉

  12. igdo pisze:

    A u mnie właśnie z powodu tęsknoty za dziecięcymi latami postanowiłam zabawić się w ogrodniczkę i… groszek cukrowy domaga się już podpórek :). Jako dziecko mogłam w gąszczu takiego groszku siedzieć cały dzień i zajadać, zajadać

  13. eli pisze:

    ja tam bym się cieszyła jakby moje córki o kiełbaskę zawołały, u nas na jej widok jest wielki krzyk „Niiiiiie mamo, ja nie chcę jeść” :/

  14. Mamma Mia pisze:

    oj po takiej wyżerce to pierdzenie chyba było spektakularne :::))))

  15. Dorota pisze:

    aaa, jakie słodkie nóżeczki i łapki!!!
    (pisała matka nastolatków, do których musi już zadzierać głowę).

Skomentuj Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *