Porzuć dzieci, matko!

… i jedź na wakacje!

Czyli dzisiaj będzie o tym, dlaczego lubię raz do roku zostawić córki i podróżować samodzielnie.

Niektórzy myślą sobie: „Ohoho, wyrodna matka, jeździ pewnie po jakiś Dubajach, gzi się po kątach i obżera ośmiorniczkami.”
Pragnę sprostować: do Dubaju to się dopiero wybieram, gdyż ZEA to jedyny kraj muzułmański, który jakoś mnie pociąga. Pewnie dlatego, że lubię złoto. Ośmiorniczkami, owszem, zajadałam się do tej pory dwa razy. No, to chyba wszystko wyjaśniłam.

Otóż na to, żeby jeden z 52 tygodni w roku przeznaczyć na samodzielne wakacje, wpadłam gdzieś koło roku 2014, kiedy to pojechałam sobie do Madrytu. Fakt, po 6 dniach zaczął mi doskwierać brak… dotyku dziecięcych dłoni, ale koleżanka pożyczyła mi trójkę swoich dzieci na parę minut i mi przeszło. W 2015 byłam więc w Holandii i Belgii, w 2017 w Rumunii, w roku obecnym w Grecji, tylko w 2016 remontowałam kuchnię i to były najbardziej pijackie i obfitujące w chemiczne wyziewy wakacje ever. Już planuję kolejne, ale bez remontu.

Dlaczego tak kocham wakacje bez dzieci?

  • Bo jadę tylko z osobą, która docenia to, co widzi. Czyli ze sobą. Po wakacjach mam zdjęcia i masę wspomnień, a dzieci głównie pamiętają białego pudla w sklepie w Krakowie, wizytę w Macu w Warszawie czy plac zabaw gdzieś tam przy stacji benzynowej w trakcie dwugodzinnej podróży na kemping.
  • Bo wiem, gdzie jestem. Córka Druga w Toruniu powiedziała, że cieszy się, że jesteśmy we Władysławowie….
  • Nie słucham jęczenia i marudzenia. Nie psuje mi urlopu komar, który żrąc Córkę Drugą zniszczył jej dzieciństwo, zbyt długi spacer przez most czy krzywe spojrzenie starszej/młodszej siostry.
  • Nie trzymam torebek z rzygami. Wierzcie mi, że w Grecji przez moment przeszło mi przez głowę: “Ojej, jest tak zajebiście! Szkoda, że dzieci ze mną nie ma, na pewno by się im podobało” i nagle wszystkie (nie moje!!!!) dzieci, które siedziały ze mną na łódce, zaczęły rzygać na potęgę. A moje nie rzygały. Przynajmniej nie mi, bo gdy są z OB to bywa, że rzygają. Z przejedzenia.
  • Jest taniej. No nie da się ukryć, że 2 tysie wydane na wakacje to mniej niż 6 tysi. I wiem to nawet ja – debil matematyczny. Pomyślcie, że kiedy jedziecie same, to chronicie domowy budżet przed dziurami.
  • Mogę spać nago. U mnie w domu się nago nie śpi, ale jak nie mam dzieci za ścianą to se mogę. Nie żebym skorzystała, ale mogę.
  • Mogę pić wino na śniadanie i w razie jakiegokolwiek wypadku nie przyjedzie Ryszard Cebula z Uwagi i nie powie, że “pijana matka zajmowała się dziećmi”, chociaż tak naprawdę ledwo co obok wina przeszła, gdy dziecko spadło z łóżka na łeb, bo jest po prostu durne. Nie żebym piła wino na śniadanie kiedykolwiek, ale podczas urlopu mogłabym. Muszę spróbować.
  • Słyszę własne myśli. Chyba nic nie muszę dodawać.
  • Robię się atrakcyjna dla lokalsów. Samotna matka z dziećmi rzadko bywa atrakcyjna. Tak mi się wydaje.
  • Sama decyduję, co i kiedy jadam.
  • Mam dmuchany materac w kształcie donata tylko dla siebie.
  • Mogę sobie wybrać łóżko w pokoju hotelowym.
  • Kiedy rozmawiam z dziećmi, to mogę w pewnej chwili udawać, że nie mam zasięgu i się rozłączyć.

I teraz, żeby była fajna peunta… Siedzimy sobie przed wakacjami na ostatniej wywiadówce w roku i mamuśki przekrzykują się, której dziecko gdzie i kiedy jedzie na obóz i ile te obozy kosztują. Na to ja mówię:
– A moje dzieci zostają w domu, ja jadę na urlop…
20 par wściekłych i oburzonych oczu spojrzało na mnie, na co odezwał się któryś z nielicznych tatusiów.
– No, jedna mądra!

Bądźcie mądre, jedźcie na wakacje. Wasze dzieci zdążą jeszcze podróżować. Za swoje, własnoręcznie zarobione pieniądze 😉 Albo weźcie je na kemping.

5 odpowiedzi na “Porzuć dzieci, matko!”

  1. Iza pisze:

    Ja też uwielbiam samotnie podróżować 🙂 Z synem tez -ale pobyć samemu ze sobą jest konieczne.
    Pozdrawiam ciepło 🙂

  2. Naprawdę świetny wpis i to bardzo życiowy. Chyba będę musiał żonkę wysłać na wakacje, żeby w końcu posłuchała własnych myśli 🙂

  3. Wyrodna lecz Zdrowa Psychicznie pisze:

    O to to! Pojechałam tylko z OB na tydzień. Dzieci upchnięte dziadkom. Temat do rozmowy wśród innych matek, rzucających pełne wyrzutów (i u niektórych źle skrywanej zazdrości) będzie trwał u mnie na wsi pewnie do Nowego Roku (wtedy będzie kolejny temat, jak to po Świętach podrzuciliśmy dzieci dziadkom i zaszyliśmy się w chałupie z winem). A ile butelek wynieśli jak śmiecie odbierali! Ha!

    Słuchanie własnych myśli – bezcenne!

  4. Wyrodna lecz Zdrowa Psychicznie pisze:

    O to to! Pojechałam tylko z OB na tydzień. Dzieci upchnięte dziadkom. Temat do rozmowy wśród innych matek, rzucających pełne wyrzutów (i u niektórych źle skrywanej zazdrości) spojrzenia będzie trwał u mnie na wsi pewnie do Nowego Roku (wtedy będzie kolejny temat, jak to po Świętach podrzuciliśmy dzieci dziadkom i zaszyliśmy się w chałupie z winem). A ile butelek wynieśli jak śmiecie odbierali! Ha!

    Słuchanie własnych myśli – bezcenne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *