Córki mają kilka lalek Barbie. Lalki są w stałym obrocie, wiecznie któraś łazi z taką plastikową dziunią i przebiera, ubiera, łapy jej wygina. Któregoś dnia jednak córki postanowiły zrobić kilku lalkom makijaż permanentny. Długopisem fioletowym zaznaczyły lalkom brwi. Bardzo dokładnie, grubo, czasami zamazując połowę czoła, innym razem robiąc zamiast dwóch brwi jedną.
I dzisiaj nagle, nie wiedzieć czemu zachciało mi się jedną z lalek naprawić. Wzięłam więc patyczek do czyszczenia uszu, umoczyłam w zmywaczu do paznokci i zaczęłam lalę szorować. Gdy przeklnęłam szpetnie pod nosem, bo brew z długopisu nie chciała się zmyć, zauważyłam, że… zniknęło oko. Na upartego można by powiedzieć, że lalka jedno oczko przymknęła. Ale jak mam być szczera, to jej jakieś mega bielmo zrobiłam.
– Ożeszfak!
– Co??? – podeszła Córka Pierwsza.
– Zepsułam wam lalkę.
Pierwsza rzuciła na nią okiem i poszła układać mozaikę z kolorowych guziczków. Z ulgą odetchnęłam, bo CP to, ogólnie rzecz ujmując, histeryczka, której trudno wytłumaczyć, że czasami nawet MS może coś spierdzielić. Odłożyłam lalkę na półkę i karnie odniosłam zmywacz do paznokci do łazienki. I w tym momencie rozległ się wrzask. Wpadłam do pokoju przekonana, że któraś z córek wpadła we wnyki, wyskoczyła z okna prosto na worki z węglem albo zobaczyła Beckhama na żywo i bez bielizny w mojej sypialni. A to Córka Druga stała trzymając lalkę z bielmem, wskazując na zamazane niczym obraz „Matka Whistlera” z Jasia Fasoli oko, chlipała nad losem Barbie prosząc o tetrową pieluszkę leżącą w szafce, by przemyć owo bielmo (sorry za długie zdanie). Pokajałam się, przeprosiłam, zaproponowałam wymianę lalki z bielmem na lalkę z nienaruszonym makijażem permanentnym i załagodziłam sprawę ostatecznie malinową pianką marshmallow. Postanowiłam tez nigdy więcej nie brać się za naprawianie zabawek. W końcu „permanentny” znaczy „stały, trwający nieprzerwanie” a wola Córek ważniejsza jest niż estetyka plastikowej cycatej lali…
Ożeszfak 😀
Długopis usuwamy spirytusem salicylowym, nie zmywaczem do paznokci… Psujko 😉
serio? z gumy zejdzie też? aż muszę wypróbować
Padlam Matko, nawet jako psuja jestes wieka :-*
Z okazji Świąt Wielkanocnych:
miłości, która jest ważniejsza od wszelkich dóbr,
zdrowia, które pozwala przetrwać najgorsze.
Pracy, która pomaga żyć.
Uśmiechów bliskich i nieznajomych, które pozwalają lżej oddychać
i szczęścia, które niejednokrotnie ocala nam życie.
Cyborg Barbie Jednooki XD
hahahhahhaha popłakałam się po raz n-ty czytając matko twoje poczynania 😀 jesteś mega mega 😀
dooobre 🙂
Popłakałam się ze śmiechu, w pracy….ukryta za monitorem 🙂
Ale sie uśmiałam z tego wpisu
Za dziecka własną lalkę tak skrzywdziłam :p
Fioletowym długopisem brwi powiadasz… No trendsetterki jak nic… Anna Mucha dopiero ostatnio w takim makijażu się pokazała, a Twoje córki to już rok temu wymyśliły- prorok jaki czy co… 😉
Nieee no! Taki wpis bez foty lalki? 🙂
No właśnie gdzie fotka lalki ? 🙂
No widać obejrzana „Matka Whistlera” niczego Cię nie nauczyła i bierzesz się za poprawianie dzieła artysty! 🙂 a uśmiałam się z Twojego wpisu tak, jak na tym moim ulubionym filmie.( kiedyś w Narodowym w Warszawie psiknęłam stojąc przed
Gierymskim, to muzealne mury drżały od mojego śmiechu, )
ożeszfak – padłam 🙂
sama bez zgody corek takie rzeczy robisz??? ja bym sie nie odwazyla.