– A ja chcę jeść obiady w szkole – oznajmiła Córka Pierwsza.
Zdziwiłam się, bo do tej pory twierdziła, że woli dostawać drugie śniadanie po prostu. Spytałam więc dlaczego się jej odmieniło…
– Bo kto zje cały obiad dostaje ciastko….
Aha, no to już wiem, że na obiad chodzić nie będzie, zwłaszcza że wraca do domu o 13:00 i trafia akurat na… domowy obiad. I nie zawsze wygląda on tak:
Nie zniechęciło to jednak CP do podjęcia kolejnych prób wpisania do menu czegoś słodkiego:
– Mamo, musisz mi w szkole kupić mleko czekoladowe – zakomunikowała starsza córka.
– Nie, zwykłe niech ci dają.
– To chociaż truskawkowe? – spojrzała na mnie prosząco.
– Nie, zwykłe. Bez cukru. A co twoi koledzy przynoszą do szkoły na drugie śniadanie? – spytałam Córkę Pierwszą korzystając z okazji, że akurat rozmawiamy o żarciu.
– No różne rzeczy… batoniki z czekoladą, ciasteczka….
– A ty dostaniesz owsianą babeczkę z żurawiną, owoce i wodę.
– No trudno….
.
.
.
PS. Nawet szkolny sklepik ma w nazwie „Słodki…”. Kur….
76 thoughts on “Najgorsze śniadanie do szkoły”