Tytułem wstępu – Matka napisała w 13 dni 85 tekstów na zamówienie. Łeb ma jak sklep, opuszki palców zdarte do krwi. W ramach odpoczynku lepiła jadalne penisy na wieczór panieński koleżanki koleżanki małżonka (dowód na Fejsbuku). Do tego usiłowała nie zamordować dzieci. Kiepsko jej szło. Wychowywanie idzie jej jeszcze gorzej.
Przykład numer jeden:
– Córko Pierwsza, idź posprzątaj zabawki w swoim pokoju.
– Daj mi święty spokój, nie widzisz że odpoczywam???
Tak, Matka też tak do córki mówi. Zemściło się.
Przykład numer dwa:
Córka Druga drze paszczę.
– Połóż ją spać – mówię do małżonka.
– Ona nie chce iść spać….
– Daj jej pić….
– Nie chce pić.
– To parówkę* jej daj. Ona lubi parówki. Wsadzi se do buzi to się zamknie.
– Parówki też nie chce – i sam zżarł parówkę.
– To nie wiem… weź bajkę jej włącz.
Usiadła przed TV i się zamknęła. Alleluja!!!
Przykład numer trzy. Totalna patologia i już stoję w drzwiach witając Rzecznika Praw Dziecka:
wypiłam czekoladę miętową.
– Hmm, teraz bym zagryzła korniszonkiem.
– Czy Ty mi chcesz coś powiedzieć? – spojrzał małżonek z ukosa.
– Dżizas, nie… chyba bym się pocięła….
– Trzecie damy pierwszej dwójce na wychowanie!
– Chyba na pożarcie….
To idę spać. Od jutra znowu piszę teksty. I kleję kwiatki. Penisów mam 14. Starczy.
* parówka zupełnie byle jaka. Mordercza parówka znaczy się.