Hej, byliście w Bydgoszczy? Jeśli nie, to żałujcie. Ja byłam, chociaż wybierałam się do niej od dobrych dwóch lat, czyli od momentu kiedy dowiedziałam się o pewnym osobliwym muzeum. Jednak zanim spięłam poślady i pojechałam te 200 km do miasta, w którym podobno nie ma zupełnie nic (oprócz rzeczonego muzeum), zdążyłam odwiedzić Toruń, Ciechocinek, Lublin, Zamość, Kazimierz Dolny, Zwierzyniec, Szczebrzeszyn, Valettę na Malcie, parę miast w Grecji i parków z pieprzonymi dinozaurami, a z Bydgoszczą było mi jakoś nie po drodze. Aż nagle Bydgoszcz zaczęła mnie atakować z różnych stron. A to reklamy miasta, a to wyskakujące posty muzeum.
No właśnie, muzeum. Dziwaczne, bo Muzeum Mydła i Historii Brudu. Jak żadne inne pasowało mi do natury moich wiejskich córek i rozpalało moją wyobraźnię. Dlatego uznałam, że przepiękną niedzielę wrześniową jednak spędzę tam: nad Brdą. Spakowałam córki, siostrę i drożdżówki z cynamonem do Suzanny i nie oczekując wielkich ochów i achów, a nawet z pewną dozą niepewności, czy na pewno warto wstawać w niedzielę o 6.45, by przez 2,5 godziny zapierniczać autostradą słuchając Polimatów, udałyśmy się do Kopenhagi Wschodu. Dobra, nigdy nie byłam w Kopenhadze, ale jak wrzuciłam pierwszą fotkę na Instagrama z Bydgoszczy, to pojawił się komentarz, że wygląda jak Kopenhaga.
Może być Kopenhaga, mnie to gancegal, jak mawiała moja babcia.
Plan na Bydgoszcz był taki:
- Muzeum Mydła i Historii Brudu
- Spacer po centrum
- Obiad w Może Ryba (znalazłam w TripAdvisorze, w Google ma 4,9 pkt. na 5, ceny: 21 zł za dorsza z frytkami, 16 zł za dorszburgera)
- Spacer po centrum
- Lody
- Powrót do domu
Biorąc pod uwagę długą podróż (5h w obie strony!), moje przeziębienie i fakt, że dzieci jutro idą do szkoły, a my z siostrą do pracy, plan i tak wydawał się napięty 😉 Jednak udało nam się pospacerować bez pośpiechu, zjeść dorsza w tempurze z frytkami belgijskimi, lody piernikowe i naprawdę zachwycić się Bydgoszczą. Bo Bydgoszcz jest zacna.
Muzeum Mydła i Historii Brudu
Naprawdę fajne, chociaż malutkie miejsce. Przez godzinę zrobiliśmy własne mydełka oraz posłuchaliśmy o tym, jak to się ludzie myli i załatwiali w dawnych czasach oraz w tych bliżej nam, czyli „za komuny”. Bilet rodzinny: 59 zł. Mój wtręt polityczny: za 5 zł możecie mieć własną kaczuszkę 😉
Z muzeum jest już wszędzie blisko… Koniecznie trzeba obejść okolicę.
Bydgoszcz przypomina mi trochę Gandawę, brakuje jedynie starego rycerskiego zamczyska. A każde miasto, które przypomina Gandawę, jest bliskie mojemu sercu.
Szperając w mapach googla znalazłam też wieżę ciśnień. Po wejściu na górę po 176 schodach można zobaczyć panoramę miasta. W środku jest wystawa obrazów oraz wanienek, umywalek, kibelków, kranów, wodomierzy…
Wstęp: 10 zł za bilet rodzinny.
Wiem, że mieszkanki Bydgoszczy zaraz mi zrobią listę miejsc, w których nie byłam i wiem, że to nie tylko poważne przeoczenie, ale i zbrodnia. W Gandawie byłam trzy razy, zanim zobaczyłam stare rycerskie zamczysko od środka. Wyluzujcie, jeszcze wrócę do Bydgoszczy.
Zapraszamy do Bydgoszczy 🙂 Miło czyta się takie wpisy – my mieszkańcy miasta widzimy wiele wad, ale cieszy gdy przejezdny wystawia pozytywną opinię 🙂 Gdyby potrzebna była lista ciekawych miejsc to chętnie taką przygotuje się 😉
Matko Sanepid, mam pytanie. Czy przyblokowałaś fejsbuka czy sam się przyblokował? Nie mam tam konta, ale długi czas czytywałam Cię bez problemu. Natomiast od kilku tygodni nie ma takiej opcji (a na profilach innych osób, które niegdyś pisały blogi, a teraz fb ich zabrał, nie mam tego problemu).
Pytam, bo mi tęskno do Twojej codzienności, ale też, żeby wiedzieć czy ma sens się tam odbijać, czy celowo zamknięte na głucho 🙂
Pozdrawiam grudniowo!
Nie wiem, ja nic nie robiłam.
Rzeczywiście nie można już podczytywać Matki, jeśli nie ma się konta na fb. Co to się porobiło…