Mam te dwie france od 2 miesięcy tylko dla siebie i od tygodnia zaczynam podejrzewać, że gdy uznały, że psychicznie wykończyć mnie jest ciężko, to spróbują fizycznie ograniczając sen i wywołując ogólne poddenerwowanie. Idzie im świetnie. Córka Pierwsza przoduje w fochach:
– Nie zrobię tego! Nie chcę! Jesteś głupia! Na pokładzie samolotu słychać było strzały!… – a nie, to ostatnie to nie ona. Ale też czasami gada, jakby była niespełna rozumu.
I płaczliwa jest:
– Wylałaś moją wodę… buuuuu
– Przecież mówiłaś, że nie chcesz już jej pić!
– Ale teraz chcę… buuuu
I układa kapcie. No mówię wam, jak ona te kapcie układa. W środku nocy kilkakrotnie. Jak Córka Druga przyłazi do mnie w nocy po łóżku Córki Pierwszej, to CP wstaje i układa kapcie. Potem sama się trochę przebudza, wstaje, zakładka kapcie na nogi, szurając nimi przechodzi jakieś.. 2 metry, bo tyle nas dzieli, zdejmuje kapcie i je układa. Potem idzie do łazienki i znowu układa kapcie. Oczywiście za każdym razem ciężko wzdycha, sapie, wierci się i kręci. I nawet gdy już je ułoży nie daje mi spać. Wtedy kładzie się tak, by jej chmura loków trafiła prosto do mojego nosa. Jeśli kapcie są ułożone, włosy są już w moim nosie, a ja mimo wszystko usiłuję spać, wtedy słyszę:
– Mama, przesuń się!
– Gdzie ja się mam przesunąć??? No gdzie?????
– Tam bardziej na Córkę Drugą.
Córka Druga za to musi mieć na nogach skarpetki. Musi. I jak jej skarpetka spadnie, to dopóki matka po omacku jej nie znajdzie i nie założy na gołe stópki córki, córka spać nie będzie. I dzisiaj w nocy te skarpetki gubiła pierdylion razy. Tej nocy będzie spała w rajstopach.
Efekt jest taki, że ledwo trzymam się na nogach, praca mi idzie jak po grudzie, wściek narasta. I nawet siły nie mam, żeby się wkurzać na OB, który się zapowiedział na święta. Znaczy że wpadnie na kilka godzin. Ech, że też Matka tak nie może. Wpaść i wypaść…. Czasami by chciała.